Ks. Stanisław G. skazany za molestowanie dziewczynek przygotowujących się do pierwszej komunii mieszka w domu, w którym uczą się dzieci. – Ofiar może być więcej – alarmują organizacja SNAP i Fundacja „Nie lękajcie się”.
SNAP skupia ofiary księży-pedofilów i razem z fundacją walczy o prawa pokrzywdzonych. We wtorek członkowie obu organizacji pikietowali przed kurią zamojsko-lubaczowską oraz domem w Hrubieszowie, w którym mieszka ks. Stanisław G.
Dwa lata więzienia. W zawieszeniu
We wrześniu duchowny został skazany nieprawomocnym wyrokiem sądu na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat za dopuszczenie się tzw. innych czynności seksualnych wobec pięciu uczennic szkoły podstawowej w podzamojskiej Kalinówce. Jednej z nich włożył rękę w majtki i dotykał pośladków. Innej, gdy stała przy biurku zaliczając egzamin przed komunią, włożył rękę pod bluzkę.
– Przerażająca jest postawa kurii, która nic nie robi. Z funkcji proboszcza w Kalinówce odwołano księdza dopiero po zakończeniu śledztwa. Teraz przeniesiono go na rezydenta do parafii św. Mikołaja w Hrubieszowie, gdzie wciąż może mieć kontakt z dziećmi, mimo że zgodnie z wyrokiem sądu nie może z nimi pracować – denerwuje się Marek Lisiński, prezes fundacji „Nie lękajcie się”.
Rzeczywiście na parterze budynku hrubieszowskiego Domu Księży Emerytów odbywa się część lekcji pobliskiego gimnazjum i liceum im. Staszica. Ks. Stanisław G. mieszka na pierwszym piętrze. Oburza to Barbarę Blaine, szefową SNAP Network.
– Usłyszałam o tym i uznałam, że muszę przyjechać i głośno upominać się o sprawiedliwość – mówiła we wtorek podczas pikiety. – Biskupi dopuszczają, żeby ten człowiek wciąż był księdzem, żeby mieszkał tuż przy szkole. Czy czekają aż on znowu zaatakuje?
Dyrekcja szkoły zagrożenia jednak nie widzi. – Na korytarzach zamontowany jest monitoring. Obserwujemy, co się dzieje. Zareagowalibyśmy, gdyby było zagrożenie – zapewnia dyr. Alicja Borkowska. Przyznaje jednak, że o sprawie rezydenta wie tylko z doniesień prasowych. Z proboszczem na ten temat nie rozmawiała. – Ale nie musiał mnie o tym informować – zastrzega.
Nic złego w tej sytuacji nie widzi też rzecznik kurii zamojsko-lubaczowskiej. – Ks. Stanisław G. nie pełni obowiązków duszpasterskich. Został przeniesiony do Hrubieszowa. Ksiądz biskup uważa, że to są wystarczające kroki w tym momencie – mówi ks. kan. Michał Maciołek.
Plują na ich widok
– Dzieci i ich rodzice są w ogromnej traumie. Nie dość, że nie dostały wsparcia ze strony Kościoła, to spotykają się z ostracyzmem ze strony części sąsiadów – przyznaje osoba pomagająca pokrzywdzonym poradzić sobie w tej trudnej sytuacji. – Zdarza się, że ludzie plują na ich widok. Odwracają się, czy wręcz mówią im w twarz, że zniszczyli dobrego księdza, który nigdy nie zrobiłby czegoś tak ohydnego. Dzieje się tak, mimo że Stanisław G. przyznał się do trzech z zarzutów. Nastroje ostudzić mógłby tylko biskup, który przyjechałby do parafii i potwierdził, że dzieci nie kłamią oraz przeprosił w imieniu Kościoła.
– Sprawa jest bolesna i jest nam z tego powodu bardzo przykro – mówi ks. Maciołek i zastrzega, że kuria nie wystąpi z inicjatywą spotkania z bliskimi dziewczynek. – Jeśli rodziny dzieci do nas przyjdą – pomożemy – deklaruje.
Rzecznik kurii mówi też, że w rozmowie z biskupem ks. Stanisław G. przyznał, że „pewne czyny z jego strony nie były właściwe” i zapewnił, że nie będzie odwoływał się od wyroku.
Apelację zapowiada jednak prokuratura, która domagała się dla duchownego trzech lat bezwzględnego więzienia. Apelację złoży również prawnik Fundacji „Nie lękajcie się”, która przed sądem reprezentowała rodziców pokrzywdzonych dzieci.