Pacjent domaga się od Zamojskiego Szpitala Niepublicznego 100 tys. zł odszkodowania i renty w wysokości 1,2 tys. zł miesięcznie. Przed sądem przekonuje, że interwencji lekarza wymagała jego prawa ręka, a tymczasem lekarze zoperowali mu lewą.
Adwokat pacjenta przekonuje, że szpital złamał podstawowe zasady. - Pozew dotyczy nie tylko naruszenia dóbr osobistych, ale też błędów w sztuce medycznej - mówi mec. Piotr Pawelski. - Uzyskanie zgody pacjenta jest niezbędne przy każdym zabiegu. W tym wypadku tego zabrakło. Naszym zdaniem, operacje nie zostały przeprowadzone poprawnie. Być może druga ręka również wymagała interwencji lekarza, ale faktem jest, że człowiek ze skierowaniem na operację jednej części ciała nie spodziewa się innego zabiegu.
Według szefa szpitala, aby wyjaśnić sprawę potrzebne będą dodatkowe badania. - Pacjent ma prawo wystąpić z roszczeniem. Zawsze mogą się pojawić powikłania i trzeba wyjaśnić, czy są one wynikiem błędu. Musimy jednak pamiętać, że medycyna to nie matematyka, gdzie dwa plus dwa zawsze daje cztery - tłumaczy prezes Paszko.
Kolejna, druga rozprawa we wrześniu. - Najpierw zostaną przesłuchani świadkowie, później powołani biegli. Na ich opinię można czekać do pół roku, więc sprawa na pewno potrwa co najmniej kilka miesięcy - dodaje mec. Pawelski.