Sąd Okręgowy w Zamościu zbada od początku sprawę prezesa koła Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Rachaniach. Jeden z członków koła podważa partyzancką przeszłość swojego szefa.
Co takiego podaje prezes? Utrzymuje, że od marca 1943 r. był żołnierzem oddziału BCH w Podhorcach (gm. Tomaszów Lub.). W 1944 r. miał brał udział w walkach z UPA i Niemcami, m.in. pod Żernikami i Posadowem.
Kiec mu nie wierzy. – To wszystko bzdura! – mówi. – Kiedyś strzeliliśmy z prezesem po kielichu i opowiedział mi, że nigdy w organizacji nie był. Zamurowało mnie. Początkowo nie chciałem wierzyć, ale tę rewelację potwierdzili bechowcy z Podhorzec. Postanowiłem działać. Ze względu na poległych kolegów i honor organizacji nie można dopuścić, żeby w BCH byli słomiani partyzanci.
„Wyrwa” o domniemanym fałszerstwie powiadomił policję oraz Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych w Warszawie. W październiku 2002 r. sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lub. Przesłuchano dziesiątki świadków.
Sędziowie nie znaleźli jednak podstaw do zakwestionowania partyzanckiej przeszłości prezesa. Mieczysława Ł. uniewinniono. Niedawno tomaszowska prokuratura złożyła do Sądu Okręgowego w Zamościu apelacje od wyroku. Prokuratorzy uznali, że dowody zebrane przez sąd „nie przemawiają za uniewinnieniem”. – Podważanie mojej wojennej przeszłości przez pana Kieca i innych, to oszczerstwo – denerwuje się Mieczysław Ł. – Jestem przekonany, że także w Zamościu zostanę oczyszczony z zarzutów.
– Ta sprawa wlecze się zbyt długo – uważa jego adwersarz. – Świadkowie to ludzie starsi. Jak tak dalej pójdzie to poumierają lub nic nie będą pamiętać. Co wtedy sąd będzie mógł ustalić? Boję się, że nie doczekam sprawiedliwości.
Apelacja przed zamojskim sądem będzie rozpatrywana po nowym roku.