Do szpitala nie pcha się nikt zdrowy. Inna sprawa, że nie wszyscy chorzy płacą regularnie składki na ubezpieczenie zdrowotne. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy hospitalizowania wymagają dzieci obcokrajowców przebywających w Polsce nielegalnie. Teoretycznie szpital powinien odmówić im świadczeń zdrowotnych.
Na oddział trafia tu co roku od kilku do kilkunastu maluchów, których rodzice nie są objęci w naszym kraju opieką zdrowotną. Przeważają dzieci rumuńskie, ale trafiają się też cygańskie oraz ukraińskie. Okres jesienno-zimowy sprzyja rozwojowi chorób, zwłaszcza u najmłodszych. - Zapalenie płuc, oskrzeli, dróg oddechowych - wylicza dr Kucharska. - Są przeważnie zaniedbane i niedożywione, dopadają je infekcje bieżące - dodaje dr Magdalena Skórzyńska, ordynator Oddziału Dziecięcego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie, gdzie co roku trafia kilkanaście maluchów m.in. rumuńskich, cygańskich i koreańskich (nie tak dawno temu leżało tam niemowlę mongolskie). - Leczymy i pielęgnujemy wszystkie, choć nie mamy za to żadnej zapłaty, bo dzieci te nie są nigdzie ubezpieczone. Inaczej jest w przypadku maluchów z Europy Zachodniej, które też od czasu do czasu trafiają na nasz oddział. Te dzieci są zazwyczaj ubezpieczone.
Lekarze, wierni przysiędze Hipokratesa, niosą pomoc wszystkim potrzebującym. Nie pytają czy dziecko jest ubezpieczone, czy nie. Dla nich najważniejsze jest wyleczenie małych pacjentów, którym starają się zapewnić jak najlepszą opiekę medyczną. Dzieci nie marzną, mają co jeść, a personel szpitalny często wyposaża ich dodatkowo na odchodne w czyste ubrania. Ze szpitala wychodzą zdrowe. Kasa Chorych zaś, trzymając się zapisów zawartych w ustawie o ubezpieczeniach zdrowotnych, nie refunduje szpitalom kosztów ich leczenia.