Ktoś zostawił noworodka w oknie życia przy klasztorze franciszkanek. To pierwszy taki przypadek w naszym województwie.
– Chłopiec owinięty w biały ręcznik trafił do okna ok. godz. 20. Prawdopodobnie urodził się tego samego dnia, w którym go przyniesiono. Nie wiemy, kto to zrobił i jak nazywa się dziecko, ale cieszymy się bardzo, że żyje. Modlimy się o jego zdrowie – mówi ks. Wiesław Banaś, dyrektor Caritasu diecezji zamojsko- lubaczowskiej.
Chłopiec zgodnie z procedurami trafił do szpitala w Zamościu. Jego stan jest dobry. – Noworodek był świeżo po porodzie, waży ponad 3 kilogramy. Teraz jest pod naszą opieką, wszystko jest w porządku. Na oddziale wszyscy bardzo się z nim związali. Nazwano go Piotruś – mówi Ryszard Pankiewicz, rzecznik szpitala w Zamościu.
Co dalej z dzieckiem? – Czekamy na decyzję z sądu opiekuńczego. Prawdopodobnie potrwa to od kilku do kilkunastu dni – dodaje Pankiewicz.
Zwykle po wyjściu ze szpitala dziecko trafia do pogotowia rodzinnego. Otrzymuje imię i nazwisko, dostaje akt urodzenia. Potem ośrodek adopcyjny składa wniosek o preadopcję, czyli powierzenie pieczy nad noworodkiem lub niemowlęciem rodzinie, która chce adoptować dziecko. Dzięki temu maleństwo może szybciej trafić do nowych rodziców.
W całym kraju jest 51 okien życia. Pierwsze zostało otwarte w 2006 r. w Krakowie. Do tej pory pozostawiono w nich 63 dzieci.
– Ta akcja ma ratować ludzkie życie. Kiedy kobieta nie wie, co zrobić z noworodkiem, może go tutaj przynieść. Jest anonimowa i wie, że dziecko trafi w dobre ręce – mówi ks. Marian Subocz, dyrektor Caritas Polska.
Okna życia nie są polską specyfiką. W Niemczech jest ich ok. 100, w Czechach blisko 40, we Włoszech, Rosji, Szwajcarii i Belgii oraz na Litwie i Słowacji – po 10.