Ma dwa kółka jak rower, ale nie wymaga od kierowcy żadnego wysiłku. Jest szybszy i mniej absorbujący w utrzymaniu niż koń.
We wtorek na zamojskim Rynku Wielkim pojazd testowali miejscy strażnicy. Jako pierwszy dosiadł go Wiesław Gramatyka. Później przyszła pora na jego podwładnych.
- To doskonały pojazd. W życiu czegoś takiego nie widziałem, a już po 10 minutach jazdy świetnie daję sobie radę z prowadzeniem - zapewniał z zachwytem Andrzej Bużantowicz, który na co dzień penetruje miasto pieszo bądź na rowerze.
- Dokładnie takimi transporterami jeździ w tej chwili 800 policjantów w Chicago. Są również wykorzystywane w Europie Zachodniej - tłumaczył Janusz Szejman, szef sprzedaży w firmie Segway.
Te naszpikowane elektroniką pojazdy (żyroskopy, sensory itp.) osiągają prędkość 20 km/h. Są tanie w eksploatacji, bo przejechanie nimi około 800 kilometrów kosztuje tyle, co zakup litra benzyny (są napędzane prądem). Są też wyjątkowo zwrotne i proste w obsłudze.
- Przypuszczam, że przy dobrym opanowaniu pojazdu, można by nim nawet obezwładnić ściganego - rozmarzył się Wiesław Gramatyka. - No i stojąc na czymś takim funkcjonariusz na pewno byłby w stanie zobaczyć więcej, niż idąc pieszo. A i sam byłby lepiej widoczny.
Ale gdy przyszło do konkretów, komendant musiał zejść na ziemię. Bo segway w swojej najprostszej wersji kosztuje 19 tys. zł. Przegrywa więc w konkurencji nie tylko z rowerem, ale nawet z końmi, na których jeszcze kilka lat temu strażnicy jeździli po Zamościu (musieli z nich jednak zrezygnować, bo rumaki były zbyt drogie w utrzymaniu). Dlatego Gramatyka z ostateczną decyzją o zakupie poczeka, aż nowinka stanieje.
- Na razie, dokupimy jeszcze rowery. W końcu jednoślad to wydatek równoważny z jednym tankowaniem samochodu - wyjaśnia.