Małżeństwo z Sitańca zarzuca wolontariuszom Fundacji dla Ratowania Zwierząt Bezdomnych "Emir” w Zamościu brak profesjonalizmu. Podczas kontroli suczka ugryzła jedną z pań.
"Małpa”, bo tak wabi się zwierzę, trafiła na obserwację. – Zaniedbaliśmy szczepienie, nasza wina, ale po co ta pani podchodziła blisko psa? – dopytuje się kobieta. – Tak działa profesjonalistka? Fundacja naciągnęła nas na koszty, bo musieliśmy zapłacić za obserwację.
Przedstawiciele "Emira” odpierają zarzuty. – Gdyby suczka była zaszczepiona, nie byłoby najmniejszego problemu, ale musieliśmy się trzymać procedur, stąd skierowanie jej na obserwację – mówi Marta Pfeifer, wiceszefa oddziału terenowego fundacji "Emir” w Zamościu.
To właśnie ją ugryzła "Małpa”. – Chciałam sprawdzić, czy ma wodę w misce, ale źle obliczyłam długość łańcucha. Moja wina – przyznaje pani Marta.
Po tej interwencji skończyło się wylegiwanie psów w budach. Przeniesiono je do kojca w zacienionym miejscu. – Zamiast szukać sensacji po prywatnych podwórkach, fundacja powinna się zająć ratowaniem bezdomnych psów – podnosi właściciel "Małpy”.