Zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny nie powinien trafiać do kontenerów na odpady komunalne.
Do tych, którzy tak pozbywają się niepotrzebnego sprzętu, nie trafiają ani argumenty o ochronie środowiska, ani groźba wysokich mandatów.
- Nie wyobrażam sobie, żeby z każdą zużytą świetlówką biegać do specjalnych punktów - tłumaczy pan Zenon, 50-letni mieszkaniec jednego z zamojskich osiedli. - Tym bardziej że nie mam pojęcia gdzie one są. Co robię? Owijam taką świetlówkę w worek i wyrzucam. To samo jest z starymi radiami czy innym szmelcem. - Jak mi coś zbywa, to po prostu wystawiam pod śmietnik na osiedlu - mówi tymczasem 40-latek z ul. Zamoyskiego. - I zaraz znika. Widać komuś się przydaje. Nie widzę w tym nic złego.
Na wysypisko śmieci w Dębowcu trafiają odpady z Zamościa i kilku okolicznych gmin. Można tam znaleźć niemal wszystko. Telewizory czy radia wcale nie należą do rzadkości. Podobnie jest na innych wysypiskach. Wiedzą o tym tzw. szperacze.
Zbierają głównie puszki po napojach i piwie oraz makulaturę. Wielu z tego się utrzymuje. - Ludzie wyrzucają do kontenerów wszystko, nawet wielkie pieniądze - śmieje się 60-letni szperacz, stały bywalec tomaszowskiego wysypiska. - Kiedyś wygrzebano tutaj kilka tysięcy dolarów, w żywej gotówce! Ja znalazłem tylko całą kolekcję filmów DVD i sprawny odtwarzacz. Stary sprzęt elektroniczny to normalka.
Jego wyrzucanie nie jest legalne (tego typu odpady są szkodliwe dla środowiska). Zamojskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej ma twardy orzech do zgryzienia. Wprawdzie przy ul. Męczenników Rotundy działa już punkt odbioru zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Dlatego PGK postanowiło uruchomić 4 inne ruchome punkty, w których będzie można bezpłatnie zostawić zużyty sprzęt. Będą działały przy dużych osiedlach.
- Zastanawiamy się jeszcze, gdzie je dokładnie zlokalizować - mówi Franciszek Josik, prezes PGK. - Muszą być widoczne. Na pewno zbiórki będą odbywać się w soboty, prawdopodobnie co miesiąc.
Josik przyznaje, że mieszkańcy Zamościa są w tej sprawie krnąbrni. - Przepisy na ten temat weszły w 2006 r. i ludzie niechętnie się do nich stosują - tłumaczy. - Jednak to ryzykowne, bo za wyrzucenie takiego sprzętu do kontenera można dostać mandat nawet do 5 tys. zł. Na razie nikogo nie ścigamy. Trzeba ludzi edukować i ułatwić im pozbycie się sprzętu.
O tym, gdzie powstaną nowe punkty, będzie można się dowiedzieć m.in. na stronie internetowej zamojskiego UM.