Na litrze oleju napędowego i benzyny można zarobić ponad 1,8 zł, a na paczce papierosów do 4 zł. Opłaca się też przywozić wódkę, a ostatnio wyprawki szkolne dla dzieci. Handel przygraniczny z Ukrainą kwitnie.
Mieszkańcy Zamojszczyzny jeżdżą za wschodnią granicę z prostego powodu – potrafią liczyć. Za litr oleju napędowego płaci się tam ok. 2,50 zł (w Polsce ok. 3,90 zł), a benzyny mniej więcej 2,60 zł (u nas 4,40 zł). Na paczkę papierosów trzeba wydać od 0,80 zł do 3,5 zł. Tania jest też wódka (np. Pszenicznaja kosztuje 4,5 zł. za pół litra). Ostatnio przywozi się także słodycze, piwo i szkolne wyprawki, m.in. sportowe markowe buty za ok. 60 zł., dresy za ok. 40 zł, kredki i farby plakatowe. – W moje audi wejdzie 70 litrów ropy i 10 litrów w kanistrze – mówi 50-letni kierowca z Hrubieszowa. – Na paliwie zarabiam za każdym razem 100 zł, a drugie tyle mam z żywności.
Janusz, 40-letni rolnik spod Zamościa, żyje z handlu i... przemytu (m.in. pirackich płyt CD). Uprawia kilka hektarów pszenicy i buraki. Ma żonę, troje dzieci i wysłużonego mercedesa, tzw. beczkę. – Rozciąłem w nim bak, przyspawałem pas blachy i teraz wleję tam 110 litrów ropy – chwali się. – Nie powiem, gdzie chowam płyty. Paliwo dostarczam okolicznym rolnikom. A jak brak na wsi odbiorców, to wiozę ropę do Zamościa. Kupiec zawsze się znajdzie.
Janusz jeździ na Ukrainę kilkanaście razy na miesiąc. Twierdzi, że zarabia od 2 do 3 tys. zł. Dlaczego tak mało?
– Wykańczają mnie łapówki dla ukraińskich celników – wścieka się. – Im zawsze coś się nie zgadza. Jedynie tzw. datek w wysokości np. 10 hrywien (ok. 7 zł) rozwiewa wątpliwości. Na drogach ściga policja. Wmawiają Polakom, że łamią przepisy. Raz na przykład zapłaciłem 30 hrywien za przejazd przez linię ciągłą, której nie było.
Polaków za wschodnią granicą nie brakuje, natomiast obcokrajowców na naszych bazarach ostatnio jak na lekarstwo. – Kiedyś to się tu od nich roiło – mówi jeden ze sprzedawców w zamojskim „Nadszańcu”. – Sprzedawali m.in. naczynia, pościel i futra. Teraz muszą mieć wizy, maglują ich na granicy. Handel im się nie opłaca. Pracują za to na czarno, gdzie się da.
Ukraińców w Zamościu nie widać, ale po wsiach sprzedają rolnikom paliwo. – Bez tych dostaw chłop na samą ropę by nie wyrobił – mówi rolnik z okolic Tyszowiec. – Pełno tych handlarzy. Paliwo przywożą prosto do garażu.
Od połowy sierpnia na Ukrainie obowiązuje ustawa, która wprowadza niższe stawki m.in. na produkty mleczne i mączne, mięso oraz owoce i warzywa. Dotychczas nie ożywiło to ruchu na przejściach granicznych, ale nasi przedsiębiorcy zacierają ręce. Być może już niebawem także Ukraińcy zaczną robić u nas wielkie zakupy.