Mieszkaniec Tomaszowa Lubelskiego od lat wojuje z ogromnym stadem wron. Ptaki z całej okolicy siadają na topolach obok jego domu.
Kaznowski mieszka przy ul. Łaszczowieckiej od pół wieku. Obok jego domu rośnie ponad 200 topoli i kilka innych rodzajów drzew. Od dwóch lat stały się one ulubionym miejscem noclegowym okolicznych wron. Założyły tam gniazda i nic sobie nie robią z sąsiada-człowieka. Ten jednak nie daje za wygraną.
Wielokrotnie "straszył” wrony wiatrówką, krzyczał, walił w przeróżne metalowe rury i hałasował, czym się dało. Bez skutku. Wrony, wprawdzie zrywały się przestraszone, ale po chwili wracały.
- Boję się też, że wrony mogą przywlec jakieś choroby. Kilometr od mojego domu jest miejskie wysypisko. Ptaki tam ciągle grzebią, a wiadomo, że to jest wylęgarnia bakterii - nie kryje obawy Kaznowski.
Jego zdaniem, topole obok jego działki powinny zostać wycięte. - Ptaki warto też przetrzebić. Dzwoniłem w tej sprawie do Urzędu Miasta, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi - ubolewa mężczyzna.
Okoliczni mieszkańcy wspierają Kaznowskiego. - Dom tego pana jest na uboczu i wrony to głównie… jego kłopot - mówi 40-letnia mieszkanka Tomaszowa. - U nas są sporadycznie. Ale rozumiem go. Nie może być tak, że człowiek przegrywa z ptakami.
Jadwiga Światowiec, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej tomaszowskiego UM zapewnia, że nic nie wie o kłopotach Władysława Kaznowskiego.
- Ta sprawa nie jest taka prosta. Najpierw musimy ustalić, do kogo należą te topole. Część z nich będzie można wyciąć, ale tylko pod warunkiem, że drzewa są chore lub zagrażające bezpieczeństwu ludzi. Nie ma także przepisów, które umożliwiałyby "przetrzebienie” stada ptaków - tłumaczy Jadwiga Światowiec.
Zapewnia, że miasto nie zostawi Kaznowskiego bez pomocy. - Dotychczas nie złożył do nas żadnego pisma w tej sprawie. Powinien to zrobić. Wtedy zbadamy, czy coś złego się u niego dzieje - kwituje.