Chociaż prawdziwy sezon na grzyby zaczyna się w sierpniu, w lasach Zamojszczyzny już teraz można uzbierać sporo kurek, maślaków i borowików. Zdarzają się nawet koźlarze - grzyby wybitnie jesienne.
Grzyby zbiera we znanym tylko sobie miejscu w lasach w pobliżu Nielisza. - Teraz można zebrać i pięć kilogramów dziennie. Grzyby w tym roku wysypały wyjątkowo wcześnie, a urodzaj będzie jak nigdy - przewiduje Chmmielewska.
- Z tym, że wcześnie to trochę przesada, bo to normalne, że kurki można zbierać w czerwcu, a smardze już w kwietniu - wyjaśnia Marek Soboń, jedyny grzyboznawca w 70-tysiecznym Zamościu. - Ale urodzaj będzie, bo w tamtym roku grzybów nie było zupełnie.
Soboń zna się na grzybach i raczej mało prawdopodobne jest, by pomylił jadalne z trującymi. Ale są tacy, którzy mylą. - W tym roku było jedno zatrucie piestrzenicą kasztanowatą. Mężczyzna spod Zwierzyńca prawdopodobnie pomylił piestrzenicę ze smardzem - opowiada Stanisław Jaślikowski, kierownik oddziału nadzoru w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zamościu.
Według specjalistów w Polsce występuje około 10 tys. grzybów, z czego jadalne są tylko 34. Ryzyko jest więc spore. Jak go uniknąć? - Jeżeli zbiera się grzyby na własny użytek, przed spożyciem należy przyjść do sanepidu, gdzie klasyfikator bezpłatnie sprawdzi czy nie ma wśród nich trujących. Sprzedający grzyby na targowisku powinien mieć świadectwo analizy wydane przez klasyfikatora bądź grzyboznawcę - instruuje Jaślikowski.
W wypadku braku świadectwa analizy, osoba handlująca grzybami naraża się na karę grzywny w wysokości do 500 zł. W połowie wakacji na zamojskich targowiskach pojawią się kontrole Straży Miejskiej i inspektorów sanepidu, jednak sprzedający nie muszą się chyba obawiać surowego traktowania. - W praktyce sprzedającymi są osoby w podeszłym wieku, które w ten sposób dorabiają sobie do skromnej emerytury. Będziemy raczej pouczać niż karać - zapowiada Wiesław Gramatyka, komendant Straży Miejskiej w Zamościu.