Zrobili obławę, jakby szukali groźnego przestępcy, a nie biednego rowerzysty, któremu wyrwało się z ust brzydkie słowo – mówią świadkowie. – Ale ten biedny rowerzysta szarpał, popychał, a w końcu przewrócił na ziemię naszego funkcjonariusza – odparowuje policja.
Przejeżdżając przez miejscowość Wielączę funkcjonariusz z posterunku w Szczebrzeszynie zauważył, że spod sklepu spożywczego ruszył na rowerze niepewnie jeden z klientów.
Na widok radiowozu mężczyzna skręcił w polną drogę, a następnie rzucił rower i zaczął uciekać. Policjant jednak zdołał go dogonić.
– Podczas legitymowania zatrzymany podał swoje dane personalne, ale później zaczął zachowywać się nerwowo, próbując nakłonić funkcjonariusza do odstąpienia od wykonywania czynności – relacjonuje Joanna Kopeć, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Według policji, 55-letni mieszkaniec gminy Szczebrzeszyn odmówił badania na zawartość alkoholu, a następnie zaczął szarpać policjanta za mundur i go popychać. W końcu przewrócił go na ziemię i czmychnął. Tym razem skutecznie.
– Poturbowany funkcjonariusz zadzwonił do dyżurnego i poprosił o wsparcie – mówi rzeczniczka zamojskiej policji.
Wkrótce w Wielączy zrobiło się niebiesko.
– Naliczyłem około 40 policjantów i 8 radiowozów – opowiadał nam dzisiaj świadek zdarzenia. – Zamiast takimi siłami szukać biednego rowerzysty, który może nawet nie zdążył dopić piwa, policja powinna wziąć się za prawdziwych bandytów. Jemu wystarczyło przesłać wezwanie na komendę.
Stróże prawa tonują jednak emocje. – A skąd mamy wiedzieć, co na ma sumieniu sprawca, który nie zawahał się podnieść ręki na policjanta? – pyta Joanna Kopeć. – Próba jego zatrzymania zakończyła się niepowodzeniem, mężczyzny nie było też w domu.
Stróże prawa zaglądali tam przez dwa dni. Dzisiaj poszukiwany sam zgłosił się do zamojskiej komendy.
Wszystko wskazuje na to, że Ryszard L. odpowie przed sądem za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza oraz za wywieranie groźbą wpływu na czynności służbowych. Grozi za to do trzech lat pozbawienia wolności.
55-latka bronią mieszkańcy wioski. – Bo nie można ze spokojnego człowieka, który nikomu nie wadzi, robić bandyty – mówią.