W nocy z niedzieli na poniedziałek na drodze S8 w miejscowości Kopaniny (woj. łódzkie) rozbił się autobus należący do PKS Puławy. Firma broni kierowcy: to nie jego wina!
Autobusem jadącym z Zamościa do Kłodzka podróżowały 53 osoby, w tym dwóch kierowców PKS Puławy. O godzinie 3:30 siedzący za kierownicą zjechał na prawe pobocze, w wyniku czego auto zahaczyło o nasyp rowu i przewróciło się. W wypadku zginął 50-letni mieszkaniec Radomia. Sześć innych osób, w tym obywatelka Ukrainy zostało przewiezionych do szpitali w Kępnie i Wieluniu.
– Na szczęście nie ucierpiało żadne dziecko– mówi st. asp. Radosław Szkudlarek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wieruszowie. – W tej chwili ustalamy wciąż okoliczności zdarzenia. Ze wstępnych ustaleń wynika, że w wyniku niezachowania ostrożności kierowca doprowadził do wywrócenia pojazdu. Będzie odpowiadał za spowodowanie katastrofy ze skutkiem śmiertelnym za co grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności.
Mężczyzny broni natomiast PKS Puławy, przewoźnika tragicznego kursu. – To kierowca z ogromnym doświadczeniem pracujący dla nas od około 20 lat. W tym czasie realizował najdłuższe, europejskie trasy – mówi Mieczysław Suszek, kierownik działu przewozów pasażerskich PKS Puławy. – Nigdy nie spowodował przy tym żadnej kolizji. Nigdy nie było w stosunku do niego żadnych zastrzeżeń.
Kierowca tłumaczy, że doprowadził do wypadku unikając większej tragedii. Nie zasnął za kierownicą, jak początkowo przypuszczano. W pewnej chwili zauważył samochód osobowy zjeżdżający ze swojego pasa i jadący wprost na niego. Chcąc uniknąć zderzenia czołowego musiał zjechać na przeciwny pas i uderzył w pobocze.
– Oczywiście wszystkie osoby pokrzywdzone w wypadku otrzymają odszkodowanie z naszej polisy. Ubezpieczenie nabywają kupując bilet – podkreśla Suszek.