Kiedyś miasto płaciło za wynajem sceny. Później wydało 120 tys. zł, żeby mieć ją na własność. Miało być taniej.
– Scena została kupiona kilka lat temu, ale dotychczas nie płacono przecież za jej montaż – dziwił się na ostatniej sesji Krzysztof Zwolan, wiceprzewodniczący zamojskiej Rady Miasta. – Skąd nagle tak poważne roszczenia finansowe, skoro obiekt jest własnością miasta? Czy za ten montaż naliczane są stawki godzinowe, jakieś ryczałty czy coś innego? Te pieniądze mogłyby pójść np. na remonty szkół.
Urząd Miejski kupił scenę kilka lat temu. Poszło na to ok. 120 tys. zł. W sezonie organizowane są na niej liczne konkursy, festiwale, zawody sportowe itd. Niedawno prezentowały się tam nawet kandydatki do tytułu Miss World! – To zrozumiałe, że wynajmowanie takiego obiektu było kosztowne. Własna scena miała zapobiec wydatkom i jeszcze na siebie zarabiać. Okazuje się, że do niej dopłacamy – zżyma się Zwolan. – Sceną opiekuje się OSiR i to on wystawia nam rachunki. Coś tu jest nie tak!
– Scena była w tym roku montowana i demontowana kilkanaście razy – tłumaczy Tadeusz Lizut, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji. – To było związane z imprezami, ale także remontami Starówki. Musimy przecież zapłacić za pracę ludzi, za amortyzację, czy paliwo do ciągnika, którym elementy są przewożone. W tym roku wychodzi za to 20 tys. zł. Co w tym dziwnego? Na wszystko są dokumenty.
Lizut przypomina, że OSiR jest zakładem budżetowym, a dotacje z UM to tylko 35 proc. jego dochodów. – Nie stać nas na to, żeby za darmo obsługiwać miejskie imprezy. Oburzenie pana Zwolana jest bezpodstawne – przekonuje.
Jadwiga Kijek, skarbnik zamojskiego UM, także nie widzi problemu. – W ub. roku także zapłaciliśmy OSiR za montaż sceny – zapewnia. – To normalne.
A co na to mieszkańcy Zamościa? – Montażem i demontażem sceny powinny zająć się służby miejskie – uważa Jerzy Brudziński z Zamościa. – UM nie powinien za to dopłacać. A każdej wydanej złotówce powinniśmy się przyjrzeć dwa razy. Jesteśmy zbyt ubodzy na takie wydatki.