Znamy okoliczności śmierci 43-letniego mieszkańca Frampola. Żona przywiązała go na kilka godzin sznurkiem za szyję. Nie do kaloryfera, jak wcześniej podawała policja, ale do szafy.
– Przyznała się, że dusiła męża sznurkiem, ale nie do dokonania zabójstwa – mówi Zbigniew Reszczyński, szef Prokuratury Rejonowej w Biłgoraju, która zajmuje się sprawą.
Śledczy nie mają jednak wątpliwości, że przyczyną śmierci mężczyzny było uduszenie. A kobieta działała z bezpośrednim zamiarem pozbawienia go życia. – Na pewno nie był to zgon samoistny, czyli powieszenie – podkreśla Reszczyński.
Małżeństwo G. w nocy z piątku na sobotę spożywało w domu alkohol. Doszło do kłótni. Kobieta zaczęła zaciskać ręce na szyi męża. Potem sięgnęła po sznurek. Co działo się dalej?
Maria G. zeznała, że przywiązała nim męża za szyję do kaloryfera, potem uwolniła, a ten wyszedł z domu i wrócił jeszcze bardziej pijany. Wtedy razem z córką położyły go do łóżka. I ponownie przywiązała go sznurkiem, tym razem do szafy.
– To jedna z wersji podawana przez podejrzaną. Czy wiarygodna? Wydaje się, że nie do końca – zaznacza prokuratura. – Nie było żadnego kaloryfera. Mężczyzna był przywiązany sznurkiem do jednego z mebli. Co najmniej przez kilka godzin. Nie miał możliwości uwolnienia.
Rano mężczyznę znalazła córka. Na miejsce przyjechała karetka. Lekarzom udało się przywrócić funkcje życiowe, ale kilka godzin później mężczyzna zmarł w szpitalu. Wczoraj w Lublinie przeprowadzono sekcję jego zwłok. – Na podstawie jej wyników będzie można wskazać mechanizm, jak doszło do zgonu – mówi Reszczyński.
Również wczoraj prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o zamknięcie Marii G. w tymczasowym areszcie. Grozi jej dożywocie.