Absolutnym rekordzistą jest prezydent Zamościa. Andrzej Wnuk nie ma szans na wykorzystanie swojego urlopu przed końcem kadencji, bo ma aż 58 dni zaległego i 9 za ten rok. Na przeciwnym biegunie jest prezydent Lublina. Krzysztofowi Żukowi przysługują już tylko dwa dni wolnego.
Teoretycznie zaległy urlop należy wykorzystać do końca września kolejnego roku. W praktyce bywa z tym różnie. Kadencja samorządu jest na finiszu i może się okazać, że niektórym trzeba będzie wypłacić wysoki ekwiwalent, sięgający nawet kilkumiesięcznych pensji.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak wiele wolnego do wykorzystania albo przeliczenia na złotówki (ekwiwalent wypłaca się w przypadku rozwiązania lub wygaśnięcia stosunku pracy) mają prezydenci miast w naszym województwie.
Pierwsze miejsce bezapelacyjnie zajmuje prezydent Zamościa. Z danych przekazanych nam przez magistrat wynika, że Andrzejowi Wnukowi uzbierało się aż 58 dni wolnego za poprzednie lata i jeszcze 9 dni urlopu za cztery pierwsze miesiące roku bieżącego.
Zapracowani byli w tej kadencji również jego zastępcy. Zaległości Anny Marii Antos to 29 dni, a Piotra Orzechowskiego – 19. Obojgu oczywiście przysługuje również urlop bieżący.
Michał Litwiniuk, prezydent Białej Podlaskiej kończy kadencję z 32 dniami urlopu do odebrania. 23 dni pochodzą z 2023 roku, a 9 z obecnego. – Ekwiwalent za jeden dzień niewykorzystanego urlopu wynosi 789,29 zł – precyzuje jego rzeczniczka Gabriela Kuc-Stefaniuk.
Równie mało wypoczywała Beata Stepaniuk-Kuśmierzak, zastępca prezydenta Lublina, która również mogłaby pójść na wolne na 32 dni. Pozostali wiceprezydenci Lublina mają mniej dni urlopowych do wykorzystania: Mariusz Banach – 5, Artur Szymczyk – 20, a Anna Augustyniak – 11.
Najwięcej spośród rządzących w Lublinie wypoczywał prezydent Krzysztof Żuk. Jemu na ten poment przysługują już tylko 2 dni wolnego.
Sporo „zapasu” uzbierało się również Pawłowi Majowi, prezydentowi Puław. Za zeszły rok ma do wykorzystania 23 dni, za bieżący, podobnie jak inni – 9. Gdyby zdecydował się wziąć ekwiwalent, to byłoby to ok. 30 tys. zł. brutto.
Gdyby jeszcze urzędujący prezydenci na kolejną kadencję wybrani nie zostali, ekwiwalent musiałby im zostać wypłacony. Jeśli wybory wygrają, a ich zastępcy pozostaną na stanowiskach, nie jest to obligatoryjne.
– Zgodnie z zapisami Kodeksu pracy, wypłata ekwiwalentu zależy od ilości urlopu niewykorzystanego w dniu rozwiązania stosunku pracy. Istnieje możliwość wykorzystania przez pracownika przysługującego mu urlopu w oparciu o kolejną umowę o pracę, zawartą z tym samym pracodawcą bezpośrednio po rozwiązaniu poprzedniej umowy o pracę – przypomina Joanna Stryczewska z biura prasowego prezydenta Lublina.
Z pytaniami o urlop należny Jakubowi Banaszkowi i jego zastępcy zwróciliśmy się również do Urzędu Miasta w Chełmie, ale nie doczekaliśmy się odpowiedzi.