Uniwersytet Medyczny w Lublinie razem z Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i Uniwersytetem Rutgersa w New Jersey w USA stworzyły konsorcjum i starają się o pieniądze z Agencji Badań Medycznych na rozwój telemedycyny.
– Wyzwania, jakie postawiła przed nami epidemia Covid-19, zmusiły nas niejako do przyśpieszenia rozwoju telemedycyny. Chodzi o obszar medycyny klinicznej, ale także o szeroko pojętą edukację – mówi prof. Wojciech Załuska, dziekan Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, który kieruje konsorcjum. Dodaje: W zakresie klinicznym chcemy wprowadzać telemedycynę m.in. w okulistyce, kardiologii, neurologii czy nefrologii. W okulistyce prowadzone są już z sukcesem badania pilotażowe oparte na telemedycynie przez Klinikę Okulistyki Ogólnej SPSK1 w Lublinie.
Z kolei w neurologii chodzi m.in. o stworzenie centrum udarowego przy Klinice Neurologii SPSK4, która jest jednym z liderów w kraju w zabiegach trombektomii. – Dzięki telemedycynie pozostałe 16 ośrodków w woj. lubelskim, do których trafiają pacjenci z udarem mogłyby sygnalizować konieczność wykonania takiego zabiegu – tłumaczy prof. Załuska. – W przypadku pacjentów nefrologicznych, moglibyśmy być w stałym kontakcie i na bieżąco kontrolować np. osoby, które mają dializy otrzewnowe wykonywane w warunkach domowych.
Jak zaznacza prof. Załuska, telemedycyna ma także pomóc w edukacji. – Otworzy wiele nowych możliwości zdalnego nauczania m.in. za pomocą platform edukacyjnych. Moglibyśmy być w stałej łączności ze studentami i wykładowcami z zagranicy. To szczególnie ważne zwłaszcza teraz w czasie epidemii.
– Wnioskujemy o finansowanie projektu na poziomie kilku milionów złotych. Rozwój telemedycyny jest koniecznością, zwłaszcza teraz, kiedy mamy epidemię – zaznacza prof. Robert Rejdak, kierownik Kliniki Okulistyki Ogólnej SPSK1 w Lublinie, który we współpracy z amerykańskim specjalistą od telemedycyny prof. Marco Zarbinem prowadził w ubiegłym roku w kilku podlubelskich gminach przesiewowe badania wzroku z wykorzystaniem telemedycyny. U 30 proc. pacjentów wykryto wówczas poważne schorzenia. – Chcieliśmy dotrzeć do osób, które mieszkają w miejscowościach oddalonych od większych ośrodków medycznych i w związku z tym mają utrudniony dostęp do badań – tłumaczy prof. Rejdak i dodaje: Chcieliśmy też „wyłowić” tych, którzy nie muszą czekać w kolejce do specjalisty, bo nie mają żadnych schorzeń. Tym samym kolejka znacznie się skraca. Te cele pozostają aktualne. Dodajemy do nich to, co postawiła przed nami sytuacja epidemiologiczna. Dzięki telemedycynie mamy możliwość zdalnych konsultacji, po to, żeby ograniczyć liczbę pacjentów zgłaszających się do kliniki. Stan pacjenta będzie oceniać system komputerowy, który wskaże, kto wymaga leczenia w klinice.