Brakuje antybiotyków i leków dla cukrzyków. Tak o dramatycznej sytuacji w aptekach mówią sami farmaceuci, a Główny Inspektor Farmaceutyczny tłumaczy, że nic w tym niezwykłego. Mimo to ministerstwo zdrowia będzie ostrzegało lekarzy, których leków pacjentom nie przepisywać.
– Jeszcze niedawno był problem ze środkami na nadciśnienie. To już się zmieniło i większość takich produktów już jest. Teraz jest problem z dostępnością antybiotyków czy leków dla cukrzyków. Ale mógłbym też wymienić wiele grup innych produktów – mówi nam wiceprezes Lubelskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej mgr farm. Tomasz Barszcz.
Kłopotem z lekami zajęło się właśnie Ministerstwo Zdrowia. Wobec coraz częściej zgłaszanych sygnałów od farmaceutów wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski we wtorek na specjalnie zwołanej konferencji prasowej przywołał dane liczbowe. Wyliczał, że w Polsce do użytku jest dopuszczonych ok. 16 tys. produktów leczniczych i ponad 55 tys. leków. Miłkowski tłumaczył, nie jest możliwe, żeby każda apteka w sprzedaży miała je wszystkie.
Stojąca obok wiceministra Główny Inspektor Farmaceutyczny Ewa Krajewska również uspokajała: – Nie mamy sytuacji wyjątkowej, ani krytycznej. Czasowe niedobory leków zdarzały się zawsze i będą się powtarzać – zapewniała.
– To złożony problem – mówi Barszcz. I wylicza pierwszy powód. To tzw. dystrybucja bezpośrednia, kiedy producenci przez hurtowników wysyłają produkty do aptek. – Można powiedzieć, że leków nie brakuje, ale czy na pewno tak jest gdy dany produkt jest dystrybuowany do kilku albo kilkunastu aptek na danym obszarze, a w innych punktach nie można go kupić? Oficjalnie lek jest, ale nie wszędzie, bo od lat mamy nierównomierną dystrybucję. Dotyka to zwłaszcza aptek gminnych, wiejskich. Czy jeżeli jakiś lek jest tylko w trzech aptekach w Lublinie, to jest problem z dostępnością, czy nie? – pyta ekspert.
Sprawa numer dwa to skutki pandemii koronawirusa. Wielu producentów nie odbudowało jeszcze swojego potencjału produkcyjnego, a dostawcy nie załatali poszarpanego łańcucha logistycznego. Często też mają kłopot ze zdobyciem substancji czynnej.
Jest jeszcze kwestia polityki producentów. – Minister prowadzi co prawda tzw. czarną listę leków, czyli wykaz produktów, z którymi może być problem i na tej podstawie nie można ich w sposób legalny wywozić za granicę w obszarze UE, ale lista powstaje w oparciu o deklaracje producentów – dodaje wiceprezes Barszcz.
W tej układance jest jeszcze jedna sprawa, która wpływa na rynek leków. Zdarza się, że do apteki zgłasza się klient po lek, którego jest mało, a jego cena nie jest „urzędowa”. To często drogi produkt, który trzeba specjalnie sprowadzić.
– Pacjenci wpadają wtedy w złość, uważają że farmaceuta chce zedrzeć z nich pieniądze. Dla farmaceuty to też sytuacja niekomfortowa, bo jego punkt uchodzi wówczas za ten drogi. W takiej sytuacji apteki często nie zamawiają drogich leków. To kolejny powód problemów z dostępnością – mówi wiceprezes Barszcz.
Co w kryzysie lekowym zamierza zrobić ministerstwo? – Będziemy w dwutygodniowych odstępach informować lekarzy i farmaceutów o możliwej ograniczonej dostępności poszczególnych produktów leczniczych – zadeklarował wiceminister Miłkowski. – Wprowadzimy w aplikacjach gabinetowych specjalną funkcjonalność, która na bieżąco dostarczy informacji o dostępności leków. Żaden lekarz nie wypisze leku, którego może brakować.
To zdaniem Tomasza Barszcza dobre rozwiązanie, bo do tej pory to farmaceuci byli lepiej zorientowani w tej materii lepiej niż lekarze. – Jeżeli teraz lekarz także zyska taką możliwość, to może przepisać pacjentowi zamiennik – zauważa.