Standardy jazzowe i szlagiery muzyki filmowej wybrzmiały wczoraj na korytarzu kliniki onkologii przy ul. Staszica w Lublinie. Brawo bili pacjenci, dla których występy dwa razy w miesiącu mogą być odskocznią od szpitalnej rzeczywistości.
– Mąż wyczuł guza – mimo poważnej choroby pani Wioletta się uśmiecha. Kobieta walczy z rakiem piersi w Klinice Chirurgii Onkologicznej SPSK 1 w Lublinie. Jest po 16 tygodniach chemioterapii, wczoraj wzięła ostatnią dawkę. – To chyba dla mnie ten koncert na zakończenie. Teraz czeka mnie jeszcze operacja, usunięcie guza w piersi. Ale jest dobrze – stwierdza.
Koncert, o którym mówi, odbył się tuż za drzwiami sali pobytu dziennego. Pacjenci spędzają tu 7-8 godzin, w tym czasie przyjmują chemię. Mogą rozmawiać, czytać książki, a teraz także słuchać muzyki na żywo. Do pianina zasiadł Michał Iwanek, muzyk jazzowy i pracownik kierunku jazz i muzyka estradowa na UMCS. Zagrał standardy jazzowe, swoje własne kompozycje i utwory muzyki filmowej.
– To dla mnie niecodzienna sytuacja. Jestem ciekaw reakcji, emocji jakie będą temu towarzyszyły. Mam taką koncepcję, że nie do końca planuję repertuar, raczej próbuję dostosować się do nastroju widzów – mówił Michał Iwanek chwilę przed występem.
Wczoraj w korytarzu na II piętrze kliniki zasiadło kilkunastu pacjentów, pojawili się też pracownicy szpitala, którzy akurat mieli wolną chwilę. Po każdym kolejnym utworze były brawa. W ten sposób Szpital Kliniczny nr 1 rozpoczął cykl czwartkowych, kameralnych spotkań pt. „Muzyka leczy”.
Leczenie jak podróż
Chirurg Karol Rawicz-Pruszyński zanim poszedł na medycynę ukończył szkołę muzyczną. To on podsunął pomysł, aby Uniwersytet Medyczny kupił pianino, które stanęło w klinice i służy do muzykoterapii.
Szef kliniki onkologii prof. Wojciech Polkowski przywołuje słowa swego kolegi z USA, który porównuje proces leczenia onkologicznego do podróży lekarza i pacjenta.
– Końcowa stacja może być radosna, kiedy chorzy wracają do swoich rodzin z uśmiechem na ustach, bo leczenie było skuteczne. Ale nie każda podróż ma tak szczęśliwy koniec – mówi prof. Polkowski. – W tej podróży, taki koncert od czasu do czasu, może być dobrą odmianą.
Wczorajszy występ nie był pierwszy. Jako pierwsza do pianina usiadła... pacjentka, pani Krystyna. – Spontanicznie pojawiła się publiczność. Było kilku pacjentów, przyszły panie sekretarki i pielęgniarki. Wszyscy byli zaskoczeni, że dała nam taki piękny koncert – opowiada prof. Polkowski.
Muzyka to życie
– Często pacjenci tutaj przebywający odczuwają bezsilność, beznadzieję, strach. Trzeba spowodować, żeby przestali myśleć o uczuciach negatywnych, a zaczęli myśleć o pozytywnych. Muzyka to życie – mówi Agnieszka Weremczuk, psycholog z kliniki.
– Chodzi o to, żeby pacjenci nie zamykali się w sobie, nie patrzyli w sufit, nie rozważali tych negatywnych scenariuszy, tylko próbowali sobie przypomnieć, jak to było przed chorobą, co robili, co im sprawia przyjemność i radość.
Szpital organizuje koncerty we współpracy z pracownikami Instytutu Muzyki UMCS.
– Mam nadzieję, że ten cykl pomoże pacjentom, przyniesie im ulgę, pozwoli na oderwanie się od myśli, które związane są z terapią – mówi prof. Piotr Wijatkowski, dyrektor Instytutu Muzyki UMCS. I dodaje, że skorzystają nie tylko pacjenci, ale i studenci, którzy będą tu występować. – Będą mogli przekonać się, że muzyka jest nie tylko sztuką dla sztuki, ale może nieść za sobą konkretne cele, może mieć naprawdę duże znaczenie społeczne – dodaje.
W najbliższych planach jest muzyka klasyczna. – Mam nadzieję, że urozmaicimy repertuar i nie ograniczymy go tylko do muzyki fortepianowej, ale pojawią się też inne instrumenty, może również wykonania wokalne – zapowiada Piotr Wijatkowski.