Rodzice 3-letniego Kuby Ostasza wydali na jego leczenie i rehabilitację wszystkie swoje oszczędności, zaciągnęli kredyt, korzystali ze wsparcia rodziny, liczą na pomoc naszych Czytelników
Najtrudniejszych było osiem pierwszych miesięcy jego życia. - Przez ten okres Kubuś spędził w szpitalach dokładnie 188 dni i był siedmiokrotnie operowany - wspomina Ewa Ostasz. Chłopiec urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową w odcinku lędźwiowo-krzyżowym. Następstwem tej wady są niedowłady nóżek, deformacje stóp, zwichnięcie prawego biodra i podwichnięcie lewego, wodogłowie, zez, pęcherz neurogenny i porażenie zwieraczy.
- Już w pierwszej dobie życia przeszedł zamknięcie przepukliny oponowo-rdzeniowej, po miesiącu założono mu pierwszą zastawkę regulującą przepływ płynu mózgowo-rdzeniowego, kiedy miał ok. 2 miesięcy operowano skręt jądra, a dwa tygodnie później założono drenaż zewnętrzny, bo doszło do zakażenia. Później była jeszcze nowa zastawka, a kiedy miał 8 miesięcy kolejna - wylicza jednym tchem mama Kuby.
W międzyczasie chłopczyk dwa razy chorował na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. - Pierwsze wywołane gronkowcem złocistym opornym na większość antybiotyków było bardzo poważne. Przeszedł też posocznicę. - A my dzień i noc, bez przerwy siedzieliśmy na zmianę z mężem przy szpitalnym łóżeczku, modląc się za nasze dziecko. Przełomem okazało się spotkanie z rodzicami 6-letniego Artura. Zobaczyłam dziecko, które pomimo swojej niepełnosprawności, tryska energią, humorem i świetnie sobie radzi.
To dało Ostaszom siły do dalszej walki o syna. Dziś Kubuś ma 3 latka, razem z mamą spędza kilka godzin dziennie w przedszkolu, a co półtora miesiąca melduje się na dwutygodniowym turnusie rehabilitacyjnym w Lublinie lub Warszawie. Do tej pory zaliczył już 13 takich sesji. Zapewnienie mu dalszych zabiegów, staje się jednak dla rodziców coraz trudniejsze.
- Miesięczne wydatki związane z leczeniem i rehabilitacją sięgają 2500 zł, a przy wyjeździe na dwutygodniowy turnus nawet 5000 zł - wyjaśnia Urszula Bogobowicz z warszawskiej Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą”, za pośrednictwem której państwo Ostaszowie zwrócili się o pomoc do Czytelników Dziennika Wschodniego. - Ze względu na fakt, że dziecko mieszka na wsi, każda wizyta u specjalisty wiąże się z koniecznością dojazdów. Jest ich wiele, gdyż Kuba musi być pod stałą opieką poradni neurochirurgicznej, neurologicznej, nefrologicznej, urologicznej, ortopedycznej i okulistycznej w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie i w Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu.
To właśnie specjaliści z CZD zdecydowali ostatnio, że Kuba może rozpocząć naukę chodzenia o kulach. Do tego jednak niezbędny jest aparat szynowo-opaskowy. Kosztuje około 8 tys. zł. Sporo pieniędzy pochłoną na pewno także skomplikowane operacje bioder i stóp, które czekają chłopca w przyszłości i umożliwią mu dalszą naukę chodzenia.
- Dlatego będziemy niezmiernie wdzięczni za każdą, nawet najdrobniejszą wpłatę, która umożliwi Kubusiowi dalsze leczenie, a w przyszłości szansę na prowadzenie samodzielnego życia - przekonuje mama 3-latka.