Nie pamiętam kiedy ostatnio przespałam całą noc. Budzę się kilka razy z rzędu. Często śnią mi się wnioski i kredyty których nie uruchamiam. W dzień, po pracy krzyczę na najbliższych. Wypadają mi włosy. Do tego opryszczka, przeziębienie, hemoroidy i permanentny ścisk żołądka.
Bankierzy poszukiwani. Alior Bank da pracę 170 osobom
Wysyłam Państwu relację z pierwszej (czyli mojej) ręki. Długie i nudne, ale to 100 proc. smutnej prawdy.
DZIEŃ 1.
Na pierwszy rzut oka kultura. Niespecjalnie wyższa, ale wydaje się być w całkiem w porządku. Umowa na 2 lata, badania wstępne, szkolenia BHP. Manager okej. Grupa okej. No to do roboty.
TYDZIEŃ 2.
Poniedziałek. Szkolenia. I pierwsze zdziwienie. Komu w trakcie szkoleń zadzwoni telefon, ten wylatuje na zbity ryj i wraca dopiero w piątek, pisać test. Czyli że jak mi teraz zadzwoni, to mogę we wtorek, środę i czwartek nie przychodzić? I będzie mi za to płacone?
Nie śmiem pytać.
Pani trener pozwala sobie na teksty w stylu "mam nadzieję że wszyscy skończyli szkołę podstawową”, żeby nas zmotywować do zaliczenia testu końcowego. Bo ten kto nie zaliczy jedzie na (uwaga cytuję) "prywatne korepetycje” do dyrektora generalnego.
Ton którym pani trener zaprasza na owe potencjalne korepetycje jest gorszy niż "Opowieści z krypty”. Sytuacja wygląda tak, jakby się miało stamtąd już nie wrócić. Zgroza. Wychodzi na to że mamy się bać. I się biomy.
TYDZIEŃ 3.
3-2-1 start. Dzwonimy. Praca wre. Podobno niebawem mamy dostać słuchawki nauszne, takie jak normalnie są w call center, bo na razie cofamy się w czasie do PRL-u i jedziemy na tak zwanej ręcznej.
Nie spodziewałam się tego. No ale dobrze, bądźmy wyrozumiali, przecież oddział dopiero się rozkręca.
Tak czy siak, po 8 godzinach podnoszenia i odkładania słuchawki trochę cierpnie mi ręka. Prawie się cieszę, bo to szansa na dorobienie się pierwszego w życiu bicepsa. Szkoda tylko że z jednej strony.
TYDZIEŃ 4.
Sprzedaż nie idzie szałowo. Wprost przeciwnie, sytuacja jest dużo gorsza niż zakładano. Przyjeżdża DGwRK (Dyrektor Generalny w Różowej Koszuli).
Mówi o honorze i że jak ktoś go ma, to skoro nie potrafi sprzedawać, niech weźmie białą kartkę. Oczywiście w celu napisania wypowiedzenia, a nie poezji na przykład.
Potrafię sprzedawać, ale czy wciskanie kitów babciom z renciną 850 zł jest jeszcze sprzedażą czy już tele-wciskiem? A takich klientów mam najwięcej. Ale kogo obchodzą moje moralne dylematy? Kadra zarządzająca ma swoją mantrę: priorytetem jest realizacja sprzedaży na oczekiwanym poziomie. A uczciwością celu nie wyrobisz.
Może faktycznie ta biała kartka to nie jest taki głupi pomysł. Tylko co dalej.
TYDZIEŃ KOLEJNY
Czas na mój bilans zysków i strat. Nie pamiętam kiedy ostatnio przespałam całą noc. Budzę się kilka razy z rzędu. Często śnią mi się wnioski i kredyty których nie uruchamiam. W dzień, po pracy krzyczę na najbliższych. Wypadają mi włosy. Do tego opryszczka, przeziębienie, hemoroid (auć, w końcu wiem dlaczego pupki z reklamy nie chciały siadać na ławce) i permanentny ścisk żołądka.
Aha, DGwRK znów przyjechał nas postraszyć, tym razem starał się być milszy. Nawet wspomniał coś o pójściu na WÓDECZKĘ jeśli będziemy ochoczo sprzedawać. Ależ mnie zmotywował…
TYDZIEŃ KOLEJNY I KOLEJNY (wiję się jak piskorz)
Pani dyrektor regionu ogłasza, że jest nowa wspaniała oferta. Realnie patrząc – to samo co do tej pory, jedynie z drobną poprawką. Więc mamy dzwonić do tych samych klientów, którzy wczoraj od nas nie chcieli kredytów i mówić że dziś jest lepiej.
Wstydzę się dzwonić i mam nadzieję, że nikt nie odbierze. Chodzą słuchy, że jedna dziewczyna zadzwoniła do klientki i w trakcie przedstawiania oferty się rozpłakała. Pobeczała się krokodylimi łzami. Takimi ze ściśniętym gardłem w zestawie.
Mi też się chce płakać
TYDZIEŃ JESZCZE KOLEJNY (wiem już wiem, to była pomyłka…)
W ramach budowania motywacji ogłoszony jest konkurs, w skrócie – kto najlepiej sprzeda w danym odcinku czasu, będzie miał szansę na super nagrodę. Ktoś się stara, ktoś na coś liczy. Przecie to konkurs sprzedażowy w poważnej firmie.
W końcu jeeeeest! Koniec konkursu! Pani Dyrektor Regionu przychodzi wręczyć nagrodę osobiście. Jest przemowa o realizacji celów sprzedażowych i świetlanych planach na przyszłość. W końcu przychodzi czas na nagrodę. Nie wiem gdzie oczy podziać. Nagrodą jest… lizak.
Czyżby coś nam chciała zasugerować???
TYDZIEŃ ENTY (oszukaliście mnie)
Zaczęli zwalniać. Z dnia na dzień. W piątek. Nawet chłopaka, który następnego dnia ma brać ślub. Takie prezenty od "wyższej kultury”.
Siedzimy i czekamy.
Na kogo wypadnie, na tego bęc…
TYDZIEŃ X…Y…Z… (to już jest koniec...)
Panie-prezesie-co-tydzień-piszący-listy-do-pracowników. Dziś ja piszę do Ciebie. Podziwiam że stworzyłeś tak wielki twór który nie dość że się utrzymał to jeszcze zarabia.
Ale.
Spójrz na niziny. Zejdź na ziemię. Za cyferkami i rankingami kryją się ludzie i ich dramaty.
Obiecywałeś pracę w rozwojowej firmie. Stanęło na call center w tanim wydaniu. Niewiele się to różni od spotkań z garnkami i pościelą wełnianą dla emerytów. Naprawdę o to Panu chodziło?