Roman Łagowski zaczynał od modeli swobodnie latających. Dziś skleja wyłącznie w skali 1:72
- Potem przerzuciłem się na modele redukcyjne, bo człowiek mniej śmieci - żartuje modelarz. I dodaje. - Poza tym nie mogłem już patrzeć jak efekt mojej ciężkiej pracy rozbija się gdzieś na skałach czy drzewie. Bo wypadki w przypadku modeli swobodnie latających zdarzają się bardzo często. Szkoda było.
Pan Roman specjalizuje się w sklejaniu samolotów z czasów II wojny światowej. Wykonuje także te, na których latali, albo z którymi walczyli Polacy na frontach II wojny, od Europy po Pacyfik. Interesują go wyłącznie modele w jednej skali 1:72.
Seriami skleja także polskie samoloty. Na półkach stoją wszystkie PZL od modelu 7 do 24, a także Iskry (również w malowaniu zespołu akrobacyjnego Biało-Czerwone Iskry z dęblińskiej Szkoły Orląt). O każdym modelu pan Roman mógłby mówić godzinami.
Jak długo pracuje nad jednym samolotem? Nie ma reguły. Ale zdarza się, że nawet trzy miesiące. A są takie modele, które ma ochotę wyrzucić za okno. Ale nie wolno, trzeba cierpliwie skończyć pracę, nawet jeżeli puszczają nerwy. Na swoja pasję poświęca każdą wolna chwilę. Podkreśla, że skleja wyłącznie dla siebie, nie jeździ ze swoimi modelami na wystawy.
- Modelarstwo to forma walki z nudą. A poza tym doskonale łagodzi nerwy i uczy cierpliwości - dodaje Łagowski.
Pan Romek ma jeszcze jedna pasję: kolekcjonuje starocie. W jego domu można znaleźć i żelazka na duszę i moździerze kuchenne, stare szable czy bagnety. Ma także sporą kolekcję książek historycznych i związanych z ... lotnictwem.