Lubelska policja prowadzi śledztwo w sprawie tabliczek „Strefa wolna od LGBT" umieszczonych m.in. na wjeździe do Świdnika, Końskowoli, Niedrzwicy Dużej oraz Puław. Właśnie przesłuchano aktywistę Bartosza Staszewskiego.
Bartosz „Bart” Staszewski to aktywista, organizator Marszów Równości, które odbyły się m.in. w Lublinie. Na początku tego roku Staszewski i inni aktywiści umieszczali na granicach gmin, powiatów i miast żółte tabliczki. Na każdej widniał czarny napis „Strefa wolna od LGBT", a koło tabliczek fotografowały się osoby o innej niż heteroseksualna orientacji seksualnej.
Akcja była odpowiedzią na fakt, że wiele samorządów przyjęło tzw. uchwały anty-LGBT. To stanowiska, w których miejscowi radni stawali w obronie szkoły i rodziny i nie zgadzali się na „rozprzestrzeniającą się ideologią sprzeczną z chrześcijańskimi wartościami" oraz wyrażali sprzeciw wobec „instalowaniu funkcjonariuszy politycznej poprawności w szkołach (tzw. latarników)".
Pierwszą w Polsce taką uchwałę przyjęła Rada Powiatu świdnickiego, a za nią uchwały zapadły w innych samorządach. Uchwałę przyjął także sejmik województwa lubelskiego.
Niemal od razu, po akcji Staszewskiego, politycy Porozumienia Jarosława Gowina zawiadomili o tabliczkach prokuraturę. Zdaniem Jana Strzeżka i Jakuba Drożdża Staszewski dopuścił się „tworzenia fałszywych znaków”. A to według polityków jest złamaniem art. 85 kodeksu wykroczeń.
Ten głosi: „Kto samowolnie ustawia, niszczy, uszkadza, usuwa, włącza lub wyłącza znak, sygnał, urządzenie ostrzegawcze lub zabezpieczające albo zmienia ich położenie, zasłania je lub czyni niewidocznymi, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny".
W poniedziałek Staszewski został przesłuchany przez lubelską policję.
- Jestem zmęczony. Akta sprawy przeciwko mnie liczą grubo ponad sto stron - prawie jak u recydywisty, złodzieja i mordercy. Tymczasem wykroczenie, którego zdaniem policji miałem się dopuścić, jest porównywalne z przejściem na czerwonym świetle. Nieważne, sprawa jest polityczna do szpiku kości – relacjonuje Staszewski na Facebooku.
W rozmowie z nami zaznacza, że chodzi nie tylko o doniesienie polityków Porozumienia. – Wiele było podobnych zawiadomień i zostały one połączone w jedno postępowanie – mówi nam aktywista.
Dodaje, że akta sprawy zwierają zdjęcia z monitoringu, zeznania świadków, radnych, notatki służbowe policji. - Wszystko to przez jeden znak - „strefa wolna od LGBT”. Zarzuty? Brak. Jestem przesłuchiwany w charakterze Świadka – komentuje Staszewski.
Zaznaczmy, że o akcji tabliczkowej było głośno w niemal całej Europie i pisały o niej zagraniczne media. Niektóre z nich przysyłały nawet do Świdnika swoich reportażystów.
Tymczasem Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżył część uchwał samorządowych do sądów administracyjnych. Kilka dni temu sądy w Radomiu i Gliwicach – jako pierwsze w Polsce – unieważniły uchwały. Co ważne nie chodziło o kwestie formalne, ale o „złamanie przepisów konstytucji w obszarach równego traktowania, godności, wolności słowa" – jak ocenił sąd w Gliwicach.
Zaznaczmy, że RPO zaskarżył też do sądu uchwałę lubelskiej gminy Serniki. Na razie nie ma rozstrzygnięcia.