Bialczanie skarżą się na miejską komunikację. Ich zdaniem, autobusy jeżdżą zbyt rzadko, a bilety są droższe niż u prywatnych przewoźników.
– Jeżdżą stadami. Kiedy po godzinie 16 chcę dotrzeć z centrum miasta na os. Młodych, muszę czekać 25–30 minut. Wolę więc prywatny bus, który przemieszcza się szybciej, a bilet jest tańszy o 0,80 zł – mówi pani Wanda.
Istotnie, w rozkładzie jazdy MZK są duże przerwy. O godz. 16.22 z przystanku przy ul. Narutowicza w kierunku os. Młodych wyjeżdża autobus „27”. Dopiero o godz. 16.52 jest „21” i wkrótce „0” o godz. 16.54. Znaczącą część trasy może jechać z „5”, odjeżdżającą stamtąd o godz. 16.55. Tak jakby autor rozkładu jazdy chciał, aby autobusy jeździły w kolumnie. Niekiedy kierowcy ścigają się na tej samej trasie.
Szczepan Łaszkiewicz, kierownik działu eksploatacji MZK, przyznał nam, że nie powinno być takich sytuacji. Obiecał, że sprawdzi możliwość dokonania zmian w rozkładzie. Nadzorujący komunikację Henryk Chmiel, zastępca bialskiego prezydenta, wyjaśnił, że autobusy „zbijają się w stada”, gdy jadą przez most z jednego krańca miasta w drugi.
– Na początku września wprowadzimy zupełnie nowy rozkład jazdy, ograniczając liczbę linii do 12. Na wyodrębnionych trasach, pomiędzy głównymi osiedlami, zwiększymy częstotliwość kursowania autobusów. Mamy problem z dotychczasowymi umowami zawartymi z gminą Biała Podlaska na kursy poza granicami miasta. Musimy jednak je utrzymać – podkreśla Henryk Chmiel.
Zastępca prezydenta zapowiada, że w Urzędzie Miasta zostanie zatrudniona osoba, do której zadań będzie należała koordynacja komunikacji miejskiej. Z czasem powstanie Zarząd Komunikacji Miejskiej, który przejmie utrzymanie przystanków i nadzorowanie kursowania autobusów. Miasto będzie dofinansowywać nie tylko przekształcony MZK, ale również firmę prywatną, jeśli przedstawi ona ofertę dotyczącą przewozu ludzi.