Nie rekordy cenowe, ale odbudowa wizerunku i potencjału polskiej hodowli. To przyświecało organizatorom tegorocznej aukcji koni Pride of Poland. I zdaniem ekspertów, nastąpił przełom w dobrym kierunku.
Aby zrozumieć, jakie to ważne w przypadku Janowa Podlaskiego, trzeba wiedzieć, że ta stadnina ma ponad 200 lat tradycji hodowlanej, a tegoroczna aukcja była 55. Jednak, przez ostatnie 8 lat towarzyszyły jej skandale i niesmak. Choćby w 2022 roku, gdy Francuz Thierry Barbier wylicytował konie za niemal milion euro, ale później nie zapłacił.
Ta czarna seria zaczęła się w 2016 roku, gdy rząd PiS zwolnił cenionych ludzi związanych z hodowlą koni arabskich: Marka Trelę, wieloletniego prezesa janowskiej stadniny, Jerzego Białoboka, szefa z Michałowa i Annę Stojanowską, ówczesną ekspertkę z rządowej agencji. I lawinowo ruszyła karuzela zmian kadrowych.
- Stadniny wyczyszczone z najlepszych klaczy
Przez 8 lat Janowem kierowało 7 różnych osób, często dobieranych politycznym kluczem. Jak to odbiło się na stadninie? - Przez te lata państwowe stadniny zostały wyczyszczone z najlepszych swoich klaczy i ogierów. Czempiony łatwo się sprzedaje- tłumaczy Stojanowska, która dzisiaj jest doradczynią dyrektora KOWR, Henryka Smolarza. Do współpracy przy aukcji zaprosił on również Białoboka i Trelę. A w maju na stanowisko szefa w Janowie powołał Leszka Świętochowskiego, który do 2015 roku kierował Agencją Nieruchomości Rolnych. W przeszłości był politykiem związanym z PSL.
Łatwego zadania nie ma, bo jego poprzednicy zostawili mu ok. 6 mln zł kredytów. Jednak w jego ocenie, „powrót do normalności” jest możliwy. – Na to liczymy, na spokojny przebieg Dni Konia Arabskiego. Nie rekordy cenowe zdecydują o sukcesie, tylko systematyczna odbudowa jakości hodowli - mówił na kilka dni przed Pride of Poland Świętochowski. I to hasło powtarzali jak mantrę również inni organizatorzy.
- Trybuny wypełnione po brzegi
Przede wszystkim, stadnina otworzyła się na ludzi i mocno promowała swoje święto. A to zaowocowało wypełnionymi po brzegi trybunami. Przy stolikach dla VIP-ów też było gęsto, ale bogaci kupcy z Bliskiego Wschodu czy Europy aż tak szeroko swoich portfeli nie otworzyli podczas niedzielnej aukcji. Na 18 wystawionych koni, sprzedano 10 za łączną kwotę 637 tys. euro. Najdroższa okazała się typowana jako faworytka, Zigi Zana, klacz z Michałowa. Kupiec z Belgii wylicytował ją za 145 tys. euro. Drugi najlepszy wynik osiągnęła klacz Alexandra z janowskiej stadniny. Została sprzedana za 120 tys. euro. Tyle zaoferował hodowca z Kataru. W sumie stadnina z Janowa sprzedała 4 konie za 319 tys. euro.
- Oczywiście zawsze można chcieć więcej. Ale odbudowa to proces długofalowy. Ale aukcję uznaję za udaną- przyznaje Stojanowska. – Dla nas ważny jest odbiór ludzi. A atmosfera była fantastyczna. Czuć było dobrą energię- podkreśla ekspertka.
- Janowskie czempiony
W doborze aukcyjnej listy dużą rolę odegrał Marek Trela, który po zwolnieniu przez PiS w 2016 roku swoją karierę zawodową związał z Jordanią. – Ułożyliśmy taką listę, na jaką stadniny po prostu stać. Te sprzedane konie są obiecujące na przyszłość. Ich właściciele będą mieli z nich pożytek – zwraca uwagę Trela. Janowskie konie dobrze wypadły też podczas Narodowego Pokazu Koni Arabskich Czystej Krwi. Czempionem klasy starszych został janowski Erantis, a czempionką Adelita. – One muszą zostać teraz w stadninie, by dawać źrebięta. A później to potomstwo ma szansę na największych arenach pokazowych świata- zaznacza wieloletni prezes stadniny.
Podczas ubiegłorocznej Pride of Poland wylicytowano 14 koni za łączną kwotę ponad 2,1 mln euro. Ostatnim razem, rekord padł w 2015 roku, gdy za janowską Pepitę kupiec ze Szwajcarii zapłacił 1,4 mln euro. – Trudno porównywać tegoroczny wynik z poprzednimi latami. W tym roku musieliśmy oszczędzać stadninę, zarówno jakościowo, jak i ilościowo. Zwykle na aukcjach wystawialiśmy nawet 30 koni. A więc moglibyśmy zarobić pewnie powyżej 1 mln euro, gdyby było więcej koni. Ale należy myśleć o przyszłości- podkreśla Trela.
- Żadnych czystek kadrowych
Pozytywnie wydarzenie odbiera też Henryk Smolarz, dyrektor KOWR. – Przez Janów przewinęło się kilkanaście tysięcy osób. Korki przed bramą ciągnęły się przez kilka kilometrów. My się z tego cieszyliśmy – nie ukrywa. – Zrobiliśmy pierwszy krok w dobrym kierunku, ale wiele jest jeszcze do zrobienia- uważa. Na pewno, jego zdaniem, potrzeba tu stabilności. – Tak, by hodowla rozwijała się w dobrym tempie- zaznacza Smolarz.
Z kolei, minister rolnictwa też obiecuje wsparcie. - Nie będziemy popełniać błędów przeszłości, czyli żadnych czystek kadrowych i nagłych zmian nie planujemy- zapewnia Czesław Siekierski. – Nasz resort i KOWR będą wspierać stadninę w zachowaniu płynności finansowej i prowadzeniu odpowiedzialnej hodowli, tak by zachować dobry materiał genetyczny. Ta praca wymaga czasu, cierpliwości, programu, pieniędzy, wiedzy i zamiłowania – stwierdza minister.
Janowska stadnina to konglomerat na 1700 hektarach. Oprócz stada 500 koni, trzyma się tu 600 sztuk bydła mlecznego. – Chcemy wzmocnić hodowlę krów, bo to przynosi stabilność finansową. W planach jest m.in. budowa biogazowni- zapowiada Smolarz. – Przez nami długi czas zmian, ale bez gwałtownych ruchów- deklaruje na koniec.