10-letni Marcel urodził się z wadami rąk. – W Polce lekarze mówili nam tylko, że syn nie będzie mógł pisać czy jeździć na rowerze – przyznaje Beata Barczuk. Chłopczyk ma jednak szansę na operację rekonstrukcyjną rączek w instytucie doktora Drora Paley’a, światowej sławy eksperta z zakresu ortopedii dziecięcej.
– Marcelek nie ma kości promieniowej i kciuka, a przedramię jest nienaturalnie skręcone. A w drugiej ręce kość i kciuk również nie są w pełni wykształcone – tłumaczy mama 10-latka. Rodzice szukali pomocy u wielu specjalistów. – Ale na początku błądziliśmy jak dzieci we mgle. Lekarze mówili nam, że syn nie będzie miał sprawnych rąk i nie rozwinie wielu umiejętności, nie będzie jeździł na rowerze – wspomina nasza rozmówczyni.
Ale życie potoczyło się inaczej. – On sobie świetnie radzi. Chodzi do szkoły, umie pisać i … na rowerze też jeździ – podkreśla pani Beata.
W 2013 roku chłopczyk przeszedł w Polsce operację tzw. centralizacji nadgarstka. – Niestety efektu nie było, a co gorsze, uszkodzony został wówczas stożek wzrostu, co jeszcze dodatkowo spowodowało zaburzenia wzrostu kości – relacjonuje mama Marcela.
A to z kolei odbiło się na samopoczuciu 10-latka. – Ten ból zostawił ślady w jego psychice. Syn zamknął się w sobie. Daliśmy więc mu czas – tłumaczy pani Beata.
W międzyczasie rodzice trafili na program Elżbiety Jaworowicz. – To tam pierwszy raz usłyszałam o doktorze Paley’u i jego rekonstrukcjach kończyn – zaznacza. Ten amerykański ortopeda jest autorem jedynej takiej na świecie metody wydłużania kości. Kilka lat temu otworzył swój instytut w Warszawie.
– Ten lekarz potrafi zdziałać cuda, dlatego postanowiliśmy szukać pomocy właśnie u niego. Jesteśmy już po wizytach i Marcel został zakwalifikowany do leczenia – cieszy się pani Beata.
Planowane są dwie operacje. Pierwsza z nich będzie polegała na kompleksowej rekonstrukcji stawu nadgarstkowego i ma się odbyć w lipcu. – Specjaliści dają nawet 80 proc. szans na usprawnienie rączki – precyzuje nasza rozmówczyni. Później operacji poddana zostanie druga rączka.
– Koszt leczenia to 570 tys. zł., z czego pierwsza operacja to 220 tys. zł. Dla nas to astronomiczne sumy – nie ukrywa mama chłopczyka. Dlatego rodzice zbierają pieniądze w internetowej zbiórce. – Wpłaciliśmy zaliczkę. Ale aby operacja się odbyła do końca czerwca musimy jeszcze zebrać 180 tys. zł – podkreśla pani Beata. Po tych zabiegach, Marcelka czeka jeszcze długa rehabilitacja. – Ale jesteśmy pewni, że warto próbować – dodaje.
Tutaj można pomóc Marcelkowi: www.siepomaga.pl/marcel–barczuk.