Kazał im dźwigać zbyt ciężkie towary i pracować po godzinach bez wynagrodzenia. Nie zapewniał przerw, nie pozwalał jeść i pić. – To obóz pracy za najniższą krajową – skarżyli się pracownicy. Wygrali w sądzie.
Paweł R., który kierował supermarketem Intermarche w Białej Podlaskiej, uporczywie i złośliwie naruszał prawa pracownicze – uznał bialski sąd i wymierzył mu karę roku i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Dołożył jeszcze grzywnę w wys. 2500 zł. – Wyrok jest prawomocny – poinformowało nas wczoraj biuro prasowe Sądu Okręgowego w Lublinie.
Tak surowe orzeczenie zaskoczyło nie tylko pracowników supermarketu, ale nawet inspektorów pracy.
– To sprawa bez precedensu – mówi Barbara Niedzińska z bialskiego oddziału Okręgowego Inspektoratu Pracy w Lublinie. – Podobnych przypadków mobbingu aż na tak dużą skalę dotychczas nie mieliśmy – przyznaje.
Niedzińska podkreśla, że do takiego finału sprawy doprowadzili inspektorzy pracy, którzy byli nieustępliwi i nie poprzestali na wstępnych ustaleniach, jak i pracownicy, którzy twardo i konsekwentnie bronili swoich praw.
– W trakcie postępowania użyliśmy wszystkich dostępnych środków prawnych – dodaje Niedzińska. – W rezultacie złożyliśmy do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Obóz pracy
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w grudniu 2014 roku. Jak wykazał proces, Paweł R. poniżał podległych mu pracowników, kazał im dźwigać towary ponad normę i pracować w wymiarze przekraczającym czas określony w umowach. Nie dbał o przerwy w czasie pracy, nie zapewniał odzieży ochronnej. Nie pozwalał jeść i pić, ograniczał prawo do dni wolnych. Siedmiu pracownikom odmówił odprawy w wysokości miesięcznego wynagrodzenia. Zlecał również poświadczenie nieprawdy w dokumentach dotyczących czasu pracy.
– To nie był supermarket, to był obóz pracy – wspominają zadowoleni z wyroku pokrzywdzeni pracownicy.
Jak informuje Bartłomiej Tarłowski, PR manager Grupy Muszkieterów, do której należą supermarkety Intermarche, firma rozstała się z Pawłem R. jeszcze przed wyrokiem.
– Wzięliśmy pod uwagę jego stosunek do pracowników oraz aspekt handlowy, czyli zarządzanie sklepem. Jego działania nie były zgodne z zasadami naszej organizacji – tłumaczy Tarłowski. – Rozstaliśmy się za porozumieniem stron. Od listopada ubiegłego roku nie jest już z nami związany.
– W Polsce w podobnych sprawach nadal jest jeszcze za mało pozwów w stosunku do skali zjawiska. Pracownicy boją się, że stracą pracę, że pracodawca zadba o „wilczy bilet” i nikt ich nie będzie chciał zatrudnić. Dotyczy to przede wszystkim mniejszych miast – komentuje Alfred Bujara, przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność”. – Z reguły takie sprawy, jeśli już trafią do sądu, ciągną się latami. Pracodawcy mają przeważnie dobrych prawników i wykorzystują tę przewagę nad pracownikami – dodaje.
Kłopoty pracowników
• W ubiegłym roku wielokrotnie pisaliśmy o sytuacji pracowników w lubelskim hipermarkecie Real, po przejęciu sieci przez francuski Auchan. Pracownicy skarżyli się na nadmiar obowiązków, konieczność zostawania po godzinach, pracę w atmosferze zastraszania i poniżania, nazywali sklep „obozem pracy”.
• W 2010 roku jako pierwsi opisaliśmy kontrowersyjne praktyki w jednym z lubelskich sklepów sieci Carrefour. Pracownicy, by zgłosić wyjście na przerwę lub do toalety, musieli stawać na czerwonej kropce umieszczonej przy dziale mięsnym.