Jedenaście par powalczy o kryształową kulę i pieniądze na szczytny cel. Będzie druga edycja widowiska „Dance with me - zatańcz ze mną” w której zobaczymy profesjonalnych tancerzy i amatorów.
Trenują już od kilku miesięcy: dziennikarz, organista, muzyk, kurator sądowy czy kulturysta.
- W widowisku w sali BCK przy ul. Brzeskiej weźmie udział jedenastu uczestników, którzy nigdy nie mieli do czynienia z profesjonalnym tańcem. Są reprezentantami różnych pasji, zawodów czy też subkultur. Spośród setek zaproszonych do udziału w programie, to właśnie oni zdecydowali się podjąć wyzwanie, jakim jest dla nich niewątpliwie nauka tańca - przyznaje Cezary Kirczuk współorganizator przedsięwzięcia.
Uczestnicy oprócz treningów mieli okazję wziąć udział w sesji zdjęciowej, na bieżąco dzielą się też swoimi przygotowaniami na facebookowym fanpage’u.
- Oni nigdy nie mieli kontaktu z profesjonalnym tańcem, wchodzą w zupełnie inną rzeczywistość i dają z siebie wszystko bo pragną nieść pomoc - podkreśla Damian Trzpil pomysłodawca bialskiego „Dance with me”.
Oceniać ich będzie czteroosobowe jury, m.in. zawodowi tancerze, którzy wezmą po uwagę: technikę tańca, dobór muzyki, wybór stylu tańca, ogólny wyraz sceniczny, kontakt z publicznością, strój i rekwizyty.
Zwycięska para otrzyma kryształową kulę, ale również tytuł Mistrza Bialskiego Parkietu oraz tzw. Day Vip – czyli dzień wypełniony atrakcjami. Wszystko dzięki wielu sponsorom.
„Dance with me - zatańcz ze mną” odbędzie się 21 września o godz. 17.00 w sali BCK przy ul. Brzeskiej.
- Bilet wstępu kosztuje 10 zł. Wszystkie pieniądze zebrane w dniu koncertu trafią na cel charytatywny wybrany przez zwycięski duet - zapowiada Kirczuk.
Podczas ubiegłorocznej edycji udało się zebrać ponad 2,6 tys. zł, które trafiły do czteroletniego Roberta z porażeniem mózgowym.
To nie pierwsza taka replika telewizyjnego formatu. Już wcześniej w Białej Podlaskiej odbyły się m.in. widowiska „Moja twarz brzmi znajomo” i „Bialska Bitwa”, wzorowana na „Bitwie na głosy”. Fenomen tych prawie telewizyjnych programów dostrzegł nawet Filip Springer, polski reportażysta i fotograf, który opisał to m.in. w swojej najnowszej publikacji „Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast”.