Sprawa dziewczynki z domu dziecka, która miała być zaniedbywana w łukowskim szpitalu, wciąż czeka na wyjaśnienie
Przypomnijmy, że kilkunastomiesięczna Zosia, podopieczna Placówki Wielofunkcyjnej (domu dziecka) przebywała w łukowskim szpitalu św. Tadeusza od 21 grudnia do 2 stycznia. Jak twierdzą rodzice, których dzieci były hospitalizowane w tym samym czasie, dziewczynka miała być zaniedbywana przez personel placówki. Jednak dopiero w połowie lutego ujawnili amatorskie nagrania, na których widać m.in. Zosię ubrudzoną w swoich odchodach.
Pielęgniarka odpowiada na zarzuty
Na ubiegłotygodniowej konferencji prasowej, dyrektor szpitala zapowiedział, że chce, by sprawa była jak najszybciej wyjaśniona. W szpitalu odbyły się konfrontacje rodziców z pielęgniarkami. Z osiemnastu tylko dwie usłyszały uwagi. Jednej z nich rodzice zarzucili, że nie chciała im podać numeru telefonu do dyrektora szpitala, a drugiej opieszałość w działaniu, która miała trwać ok. 30 minut.
- Jedna z pielęgniarek ustosunkowała się do tej skargi. Napisała, że usłyszała, że chodzi o telefon do kuratora, a nie do dyrektora. Natomiast druga osoba ustosunkuje się lada dzień - tłumaczy dyr. Gomoła.
Dyrektor wyjaśnia też okoliczności powstania nagrania, na którym widać brudną Zosię. - Pielęgniarka wyjaśniła, że rodzice zawiadomili ją, że dziecko jest brudne. Rozdała leki innym dzieciom i bezpośrednio po tym umyła dziecko. Na pewno nie trwało to kilka godzin - zapewnia Gomoła.
Filmiki miały pomóc matce Zosi?
W szpitalu trwają kontrole, m.in. ze strony Ministerstwa Zdrowia, NFZ oraz Rzecznika Praw Dziecka. - Procedura kontroli z resortu może potrwać od kilku do kilkunastu tygodni - mówi Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
Zupełnie inny obraz opieki nad Zosią przedstawia jedna z matek, której dziecko przebywało w tym samym czasie na oddziale pediatrycznym szpitala w Łukowie. - Nie zauważyłam niczego niepokojącego w zachowaniu pielęgniarek. Z tego, co wiem, filmiki i zdjęcia miały pomóc matce (Zosi - przyp. red.) w odzyskaniu władzy rodzicielskiej - relacjonowała anonimowo w programie telewizji TVN Uwaga.
Nam też udało się do niej dotrzeć, jednak wczoraj odmówiła nam komentarza. - Moje wypowiedzi nie są traktowane poważnie. W prokuraturze powiem, jak było - ucięła.
Fundacja też walczy
Okazuje się, że od początku zaangażowana w sprawę warszawska Fundacja Razem Lepiej rzeczywiście dąży do tego, aby Zosia wróciła do swojej biologicznej matki, która ma ograniczone prawa rodzicielskie.
- W piątek złożyliśmy wiosek w Sądzie Rejonowym w Łukowie o tymczasową pieczę zastępczą nad Zosią i jej starszym bratem. Na czas przygotowania matki do prawidłowego wychowania dzieci - potwierdza prezes fundacji Marek Szambelan. Pieczę zastępczą miałaby sprawować pani dyrektor warszawskiej fundacji.
Dziś Zosia cieszy się dobrym zdrowiem. Przebywa w łukowskiej Placówce Wielofunkcyjnej, która również była kontrolowana, m.in. przez Biuro Rzecznika Praw Dziecka.
Po medialnych doniesieniach do placówki napływają listy i paczki dla dziewczynki i innych dzieci.
wideo: TVP/x-news