Wszystko zaczęło się, gdy czterech budowlańców trafiło do aresztu jesienią ub. roku. Ich firmy zawierały pomiędzy sobą umowy na wykonanie usług. Wchodziły też w porozumienia z bankami. Ustalali, że wykonawcy dostaną zapłatę od banku. Ten zaś z kolei ściągnie należność od firmy zamawiającej usługę. Do banków trafiały fikcyjne faktury. Wypłacały pieniądze, ale ich nie odzyskiwały.
Dwie z firm kierowanych przez aresztowanych budowlańców w latach 1999-2000 podpisały umowy faktoringowe z radzyńskim oddziałem PKO BP, którego szefem był wówczas Kazimierz B., w przeszłości wiceburmistrz Radzynia. Prokuratura zarzuca mu przekroczenie uprawnień, przez co bank stracił ponad 1,3 mln zł. Podpisał umowy z firmami, które nie miały zdolności kredytowej i nie postarał się o odpowiednie zabezpieczenie bankowych pieniędzy, a ponadto udzielił im wysokiego kredytu.
Wraz z byłym dyrektorem za kratki trafiła jego dawna podwładna z banku.