Choć jednemu mężczyźnie postawiono już zarzuty podpalenia kilku altanek, to jednak nadal co pewien czas płoną domki niedaleko rzeki Krzny.
W środę po godzinie 19.30 strażacy otrzymali sygnał o pożarze przy al. Tysiąclecia. Płonęła altanka drewniana na ogródkach działkowych. - Nasze dwa zastępy ugasiły ogień, ale budyneczek oraz jego wyposażenie zostały częściowo zniszczone. Straty na działce Edwarda J. szacujemy na 7 tysięcy złotych - mówi brygadier Franciszek Filipiuk, naczelnik wydziału operacyjno-szkoleniowego Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Białej Podlaskiej. - Pożar powstał wskutek podpalenia - uważają strażacy i przyznają, że trudno im już zliczyć, ile razy gasili bialskie altanki.
- Widziałem w środę wieczorem, jak strażacy gasili altankę niedaleko rzeki. Wyrzucali z niej uratowane z ognia narzędzia. Konstrukcja domku została w dużej części spalona. Policjanci poszukiwali podpalacza. Akcję gaśniczą obserwował też mężczyzna, któremu podczas jednego z niedawnych pożarów spłonęły króliki w podpalonym budynku gospodarczym. Rozgoryczony nie chciał z nikim rozmawiać - mówi pan Jan.
- Nadal poszukujemy podpalacza altanek. Musimy go wkrótce zatrzymać. Zależy nam na jego ustaleniu - twierdzi Cezary Grochowski, oficer prasowy bialskiej policji.
Tylko w październiku spłonęło sześć altanek przy ul. Narutowicza i przy al. Tysiąclecia.
Ofiary podpalacza
• Dzień później ogień pochłonął budynek gospodarczy, zabił
15 królików i zniszczył narzędzia ogrodnicze Eugeniusza G. Straty wyniosły blisko 3 tysiące złotych.
• Bialscy policjanci wpadli na trop 37-letniego Romana S., bo świadek pamiętał, jak mężczyzna pochwalił się podpaleniami. Postawiono mu zarzut podpalenia kilku altanek w ogródkach działkowych w centrum miasta.
• Kilka dni później jednak spłonęła kolejna altanka, a w środę wieczorem następna.