30-latek z Białej Podlaskiej odpowie za rozbój. Jego łupem miały paść m.in. dwa jogurty i ciastko. Mężczyzna włamał się również do szaletu miejskiego, skąd ukradł kawałek mięsa.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Sprawą zajmie się Sąd Okręgowy w Lublinie, gdzie właśnie trafił akt oskarżenia przeciwko Danielowi K. To bezrobotny 30-latek z Białej Podlaskiej. Ma na swoim koncie konflikty z prawem. Odsiadywał m.in. wyrok za kradzież z włamaniem.
Kiedy wyszedł, wprowadził się do letniej kuchni, użyczonej przez kolegę. Do napaści miało dojść pod koniec marca tego roku. Wtedy, po wypiciu pół litra whiskey Daniel K. nabrał ochoty na papierosa. Postanowił więc pójść do znajomego – Michała S. Było już po godz. 22:00, kiedy mężczyzna usłyszał walenie do drzwi. Z relacji Michała S. wynika, że słyszał dochodzące zza drzwi krzyki, a potem tylko trzask łamanego drewna. Po chwili stanął przed nim wściekły Daniel K. Popchnął Michała S. na łóżko, złapał go za gardło i potrząsał nim krzycząc: – Ja cię k…wa zabiję! Już nie żyjesz!
Z akt sprawy wynika, że napastnik chwycił leżące w pobliżu dwa noże. Przyłożył je do szyi Michała S. i nadal groził mu śmiercią. Po chwili Daniel K. się uspokoił. Sięgnął po stojące na stole jogurty. Jeden wypił, drugi wylał na podłogę. Zjadł ciasto, po czym oznajmił gospodarzowi, że zabiera jego laptopa.
– Nic mi nie zrobisz, a jak k…wa zawiadomisz gliny, to cię za..bię – miał dodać Daniel K. Między mężczyznami doszło później do krótkiej szarpaniny, po czym Daniel K. opuścił mieszkanie przy ul. Brzeskiej.
Poszkodowany mężczyzna zawiadomił policję. 30-latek został niemal natychmiast zatrzymany. Trafił do celi. Okazało się, że ma na sumieniu nie tylko napaść na Michała S. W lutym włamał się do szaletu miejskiego w Białej Podlaskiej. Wszedł do środka przez okno i ukradł wart 5 zł kawałek mięsa.
Podczas przesłuchania Daniel K. przyznał się jedynie do naruszenia miru domowego. Twierdził, że przed wejściem do mieszkania Michała S. pukał, ale drzwi były uchylone. Wszedł więc do środka, porozmawiał z gospodarzem, ale niczym mu nie groził. Chętnie natomiast skorzystał z poczęstunku. Po krótkiej wizycie spokojnie wyszedł. Daniel K. nie zaprzeczył, że włamał się szaletu miejskiego. Wyjaśnił jednak, że poszedł tam pod drewno na opał i nie ukradł żadnego mięsa.