Zawsze był na posterunku. Wystarczyło krzyknąć Józek,
a z niemirowskiego brzegu rzeki
w stronę Gnojna już płynęła drewniana krypa, przez miejscowych przezwana ''Titanikiem''. Przewoził wszystko, co chodziło i jeździło.
- W sobotę był umówiony na przeprawę o 21, ale mimo nawoływań się nie pojawił. Mężczyźni z naszej wsi szukali go łódkami, niestety bez skutku - mówi jedna z mieszkanek Gnojna.
Informację o zaginięciu J. Kusznerczuka potwierdzili nam także pracownicy urzędu gminy w Mielniku. Przez cały dzień poszukiwali go łodziami mielniccy strażacy. Wysoki poziom wody i silny nurt nie rokowały większych szans - jeśli zabrała go woda - na odnalezienie ostatniego kapitana ''Titanika''. Ostatniego, bo kiedy rozmawialiśmy rok temu, już wtedy twierdził, że nikt w jego ślady nie pójdzie.