Pracownica Zakładu Karnego w Chełmie zmyśliła, że została zgwałcona przez kolegów z pracy – uznała prokuratura. Umorzyła śledztwo. Trzech strażników przez ponad dwa tygodnie przesiedziało w areszcie.
Najpierw śledztwo prowadziła Prokuratura Rejonowa w Chełmie. Dwóm strażnikom postawiła zarzut gwałtu, trzeciemu – molestowania strażniczki. Mężczyźni zostali zatrzymani w miejscu pracy. Nie przyznali się do winy. Zarzut usłyszała też funkcjonariusza ZK w Chełmie. Podejrzana była o grożenie strażniczce, która zawiadomiła prokuraturę.
Śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa w Lublinie, która kazała wypuścić strażników na wolność. W areszcie przesiedzieli po ponad dwa tygodnie. Już wówczas śledczy podejrzewali, że oskarżająca ich kobieta jest niewiarygodna.
Śledztwo zakończyło się umorzeniem. Prokuratura doszła do wniosku, że kobieta wszystko zmyśliła.
- Zebrane dowody zaprzeczyły wersji podanej przez kobietę, potwierdziły prawdomówność funkcjonariuszy więziennych – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Okazało się, że jeden ze strażników, w czasie kiedy według kobiety, miało dojść do gwałtu, był na urlopie. Płacił kartą w sklepie w innej części Chełma.
Prokuratura sprawdzała gdzie wówczas logowały się telefony strażników i kobiety. Strażniczka była również badana przez psychiatrów, którzy wypowiedzieli się o jej wiarygodności.