Od ponad roku podróżnych straszy zdewastowany dworzec w Rejowcu Fabrycznym, a kolej nie remontuje budynku i nie planuje wprowadzenia ochrony
w Lublinie ani naczelnik Sekcji Nieruchomości PKP oraz
burmistrz miasta pociągami
nie jeżdżą.
Budynek dworca położony jest w centrum miasta, jest to druga po Chełmie większa stacja dla podróżnych przybywających zza wschodniej granicy i stacja, gdzie przesiadają się podróżni jadący w różnych kierunkach. Mieszkańcy miasta i przyjezdni nie tylko dziwią się, ale są wręcz zbulwersowani stanem obiektu, który przez wiele lat był wizytówką Rejowca Fabrycznego.
– Nie korzystam zbyt często z usług kolei, ale kilka dni temu odprowadzałam rodzinę do pociągu. To co tam się dzieje jest nie do pomyślenia. Jak można było dopuścić do takiej dewastacji? Winnych będą szukać jak nadbita, ogromna szyba zwali się dziecku na głowę – dziwi się jedna z mieszkanek.
Dworcowe graffiti
Okazały budynek jest w opłakanym stanie. Wszędzie wulgarne napisy na ścianach. W toaletach brakuje szyb, sedesy połamane. Nie ma prawie żadnej całej szyby w ogromnych oknach poczekalni i w czasie deszczu woda leje się do środka. Jedyną osobą reprezentującą kolej jest tutaj kasjerka sprzedająca bilety, ale i ona niechętnie udziela informacji. Nie chce narazić się na nieprzyjemności.
– Kasę otwieram o godz. 4 i każdego ranka zastajemy gorszy widok. Zamykam kasę o godz. 20.30, później buszują tutaj chuligani, piją i rozbijają co się da – kasjerka nie chce się nawet przedstawić, ponieważ awanturnicy bywają tu także w dzień.
Tęsknią za sokistami
Ani ona, ani podróżni na dworcu nie czują się bezpieczni. Na dobrą sprawę nikt nie pilnuje tu porządku. Służby Ochrony Kolei nie ma tu od dawna, policja i Straż Miejska, zdaniem mieszkańców, wcale tu nie zaglądają.
– W lecie dwóch ogolonych na łyso wyrostków weszło do mojego zakładu. Byłam tylko z klientką. Jeden z nich przekręcił klucz w drzwiach, drugi się rozglądał. Zobaczyli ludzi za oknem i wycofali się – relacjonuje ze łzami w oczach Teresa Hołówko, która od 30 lat ma na dworcu zakład fryzjerski. – Trzy dni temu ktoś włamał się do zakładu, ukradł suszarki, maszynki do golenia. Nawet dwa duże kwiaty wyniósł. Od godz. 3 do rana czekałam na miejscową policję, ale nikt się nie zjawił. Sama poleciałam na komisariat, a tam wszystko zamknięte.
Po telefonie do szefa Sekcji Nieruchomości, który odpowiada za budynek, zjawili się pracownicy kolei. Przytkali dziurę w oknie śmierdzącą tekturą, zabezpieczyli ją kijem od szczotki i na tym zakończyli usuwanie szkód.
Władza bezsilna
Stanisław Bodys, burmistrz Rejowca Fabrycznego bezradnie rozkłada ręce. Twierdzi, że nie może podjąć żadnych konkretnych kroków, ponieważ dworzec jest własnością kolei.
– Na początku tego roku występowałem do dyrekcji kolei w sprawie wyglądu dworca. Dyrektor Tracichleb zapewniał, że się tym zajmą. Mieli zamknąć część nie użytkowanego holu, uprzątnąć szkoło i zabezpieczyć okna. Kolej nie przewiduje przywrócenia ochrony, a my nie mamy tylu ludzi, żeby każdej nocy patrolowali okolice dworca. Mogę ze swej strony zapewnić, że strażnicy miejscy będą tam częściej niż dotychczas.
Zapewnienia, że popękane szyby zostaną usunięte, a okna zabezpieczone otrzymaliśmy również od naczelnika Sekcji Nieruchomości. Kiedy sprawa będzie załatwiona kompleksowo niestety nie potrafił nam powiedzieć.