Żądali podwyżek i rozmów z premierem. Nie zostali wysłuchani. Związek Nauczycielstwa Polskiego w poniedziałek podejmie decyzje o dalszych formach walki o dobrą oświatę. W ubiegłym tygodniu powołano Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny.
O tym, że w polskiej oświacie nie dzieje się dobrze, a nauczyciele zarabiają zbyt mało, mówi się chyba od zawsze. Nauczyciele z całego kraju protestowali w Warszawie i za czasów Platformy Obywatelskiej (2015 r.), i za czasów PiS (2016 r.). W obu manifestacjach brało udział po ponad 1,5 tys. pedagogów z naszego województwa. W 2019 r. podczas strajku nauczycielskiego zdecydowana większość nauczycieli, z którymi wtedy rozmawialiśmy, opowiadała się za takim rozwiązaniem, mając nadzieję na realny wzrost ich wynagrodzeń. Także rok temu na prowadzoną w reżimie sanitarnym manifestację w stolicy pojechało wielu nauczycieli z lubelskiego.
– Więcej nigdzie nie pojadę. Nie zrobię żadnego plakatu. Nie będę tłumaczyć nic rodzicom – denerwuje się już na samo pytanie nauczycielka języka polskiego z jednego z najbardziej znanych ogólniaków w Lublinie. – Proszę mnie więcej o żadne protesty nie pytać. Dla własnego zdrowia psychicznego nie chcę o tym nawet myśleć. Po co walczyć i upominać się o godne życie, skoro rządzący w ogóle nas nie słuchają. Nic nie zmieni ich postawy. Nie ma znaczenia jak będziemy walczyć o swoje. Gdyby nie zarobki męża, to za swoją wypłatę nawet własnych dzieci bym nie utrzymała.
Nie jest to jednak opinia wszystkich nauczycieli.
Typowa akcja protestacyjna
Związek Nauczycielstwa Polskiego wspólnie z Wolnym Związkiem Zawodowym „Forum – Oświata” poinformowały w czwartek o powołaniu Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego. O przyłączenie się do akcji apelują m.in. do członków nauczycielskiej „Solidarności”, wszystkich nauczycieli (także szkół wyższych) oraz pracowników niepedagogicznych.
– Naszym celem są wspólne działania na rzecz poprawy warunków pracy i wynagrodzenia oraz zmiany polityki edukacyjnej. Chcemy szkoły dobrej, otwartej, z bardzo dobrymi nauczycielami i zadowolonymi uczniami – mówił Sławomir Broniarz, szef ZNP.
– Chcemy przywrócenia rzeczywistego dialogu z naszym środowiskiem. Nie może być tak, że spotykania z ministrem edukacji i nauki odbywają się co 9 miesięcy i nie przynoszą efektu – dodawał Sławomir Wittkowicz, szef „Forum-Oświata”.
Związkowcy zapowiadają podjęcie działań kierowanych do rodziców, polityków i samorządowców. Mają mieć one głownie charakter informacyjny i być prowadzone we wszystkich województwach. Działania realizowane mają być w szkołach i w przestrzeni publicznej.
– Będzie też typowa dla związków zawodowych akcja protestacyjna – mówi Broniarz i dodaje, że szczegółowe decyzje o formie akcji protestacyjnej zapadną i zostaną ogłoszone w poniedziałek.
Trzeba iść
– Z tych informacji rozumiem, że realny scenariusz, który ZNP rozważa to nie strajk nauczycieli, ale np. manifestacje pod urzędami wojewódzkimi. Chcą nas po prostu wyprowadzić na ulicę – uważa wychowawca wczesnoszkolny podstawówki w centrum Lublina. – Czy to coś da? Nie sądzę. Wyjdziemy, pokrzyczymy, potrąbimy i tyle. Rząd zupełnie się z nami nie liczy i nic tego zmieni.
– Ani strajk nam nie przyniesie podwyżek, ani pikieta, ani manifestacja przed ministerstwem – uważa matematyczka z tej samej szkoły. – Ale iść trzeba i o swoje się upominać. Może kiedyś, jak rząd się zmieni na zupełnie innych ludzi, których teraz nie ma w polityce to te wszystkie nasze działania wreszcie przełożą się na konkrety. Dla mnie to byłaby podwyżka i powiązanie wynagrodzenia ze średnią krajową.