Już 1 września 2024 r. uczniowie mogą mniej czasu spędzać w szkole. W zależności od poziomu edukacji chodzi o od trzech do pięciu godzin tygodniowo.
O zmniejszeniu ilości godzin lekcyjnych związanych z „okrojeniem” podstawy programowej poinformował minister edukacji Przemysław Czarnek.
– W zależności od rocznika, poziomu szkoły, będzie to trzy, cztery albo pięć godzin. Mamy świadomość, że dzieci za długo przebywają na lekcjach, że tego "zakuwania" jest za dużo – mówi Czarnek w wywiadzie udzielonym PAP. – Należy przejrzeć podstawy programowe wszystkich przedmiotów, zastanowić się, co z nich wyjąć, żeby osiągnąć efekt krótszego tygodnia nauki dla uczniów.
Dodaje, że zmniejszyć podstawę programową można właściwie z wszystkich przedmiotów, ale o szczegółach rozmawiać będą eksperci.
– To pierwsza od wielu lat dobra decyzja dotycząca szkoły – uważa pani Ewa, mama dwóch uczniów z Lublina i pyta: – Czy pani po przyjściu z pracy do domu zgodziłaby się na kolejne godziny pracy? Teraz (w 7 klasie szkoły podstawowej – red.) lekcje codziennie zaczynają się o godz. 8, a kończą zwykle koło 15.00. Starszy syn, w trzeciej klasie liceum ma codziennie osiem godzin lekcji. Po wyjściu ze szkoły nie mają czasu dla siebie, bo praktycznie codziennie mają klasówki i kartkówki. Jest więc nauka, są prace domowe, są korepetycje. Dla mnie to jest dramat. Jako osoba dorosła takiemu systemowi pracy fizycznie bym nie podołała, a co mają powiedzieć nastolatki, dla których ważniejsze niż szkoła są kontakty z rówieśnikami?
Taki pomysł pochwalają też wszystkie dzieci, z którymi rozmawiamy.
– Jestem za. Nauki jest za dużo. Poza tym uczę się mnóstwa rzeczy, które w ogóle mi się do niczego nie przydadzą nigdy – uważa Aleks. – Po co uczyć się na pamięć tablicy Mendelejewa skoro zawsze można do niej zajrzeć? Po co tyle dat dziennych w historii? Chyba ważniejsza jest analiza tego, dlaczego do czegoś doszło i jakie były tego skutki.
– Nie lubię szkoły. Uczymy się tylko po to żeby napisać sprawdzian, a potem to jest do niczego nie potrzebne i znowu trzeba się uczyć czegoś co jest niepotrzebne. I tak codziennie. Takich rzeczy, które są bardzo przydatne np. języków i informatyki nie ma tak dużo – wtóruje Szymon, licealista z jednej z najbardziej prestiżowych szkół w Lublinie.
Okazuje się jednak, że radość z krótszych lekcji może być przedwczesna. Przemysław Czarnek mówi bowiem o zmniejszeniu podstawy programowej „żeby dać więcej czasu na tzw. zajęcia miękkie, związane również z kulturą fizyczną, rekreacją”.
– (Uczniowie – red.) potrzebują więcej rekreacji, zajęć terenowych; zajęć, które będą budowały wspólnotę, relacje rówieśnicze. I na to będziemy stawiać – dodał minister. – Zrobimy to tak, żeby nie zmniejszać liczby godzin dla nauczycieli.
– Pomysł, żeby zmniejszyć podstawy programowe, które są dziś przeładowane i zarazem zmniejszyć liczbę godzin jest bardzo dobry. W tym wypadku muszę pana ministra pochwalić – przyznaje Adam Sosnowski, prezes lubelskiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Boje się jednak żeby nie poszło to w drugim kierunku, czyli likwidacji ważnych zajęć na rzecz potrzebnych ale jednak mniej najważniejszych zajęć związanych z wychowaniem fizycznym. Lepiej dać wolne dzieciom żeby same dobrze spożytkowały ten czas. W czwartek mamy spotkanie z panem ministrem. Chcemy rozmawiać o wielu rzeczach ale mam nadzieję, że i ten wątek zostanie poruszony.