Sztandarowy program PiS – 500+ – nie wpłynął na zwiększenie liczby rodzących się dzieci. W zeszłym roku urodziło się ich najmniej od 17 lat. Realna wartość świadczenia po uwzględnieniu inflacji także mocno spadła.
Program 500+ zaczął obowiązywać w kwietniu 2016 r. Początkowo wypłacany był na drugie i kolejne dzieci w rodzinie. Po zmianach przyznawano go na każde dziecko.
1 lutego rozpoczęło się przyjmowanie wniosków na wypłacanie świadczenia od 1 czerwca tego do 31 maja następnego roku.
– W tej chwili wniosek można składać drogą elektroniczną za pośrednictwem: portalu Emp@tia, platformy Usług Elektronicznych ZUS oraz za pomocą bankowości elektronicznej – tłumaczy Mariusz Kidaj, zastępca dyrektora wydziału polityki społecznej Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Po 1 kwietnia wniosek składać będzie można także w sposób tradycyjną, czyli w wersji papierowej. Tę formę wybiera ok. 40 proc. korzystających z programu rodzin.
W województwie lubelskim 500+ wypłacane jest na blisko 356 tys. dzieci. Tylko w Lublinie na ponad 55 tys. Tymczasem portal Money.pl wyliczył, że wciąż spada siła nabywcza świadczenia. Za 500 zł można dziś kupić znacznie mniej niż w chwili, gdy program wprowadzono. Wszystko przez inflację i idący z nią wzrost cen. Dziś program mógłby się nazywać 454+ chociaż kwota ta nie jest równa we wszystkich województwach, bo ceny różnią się w poszczególnych regionach. Świadczenie najwięcej warte jest w woj. zachodniopomorskim (456,24 zł) i na Dolnym Śląsku (455, 78 zł). Najmniej na Podlasiu (453,93 zł), w woj. lubelskim (452,7 zł) i małopolskim (444,39 zł).
Czy w związku z tym jest planowana waloryzacja świadczenia? Na pewno nie przed końcem maja. – Prowadzone są analizy na poziomie rządu i być może w najbliższej przyszłości przybiorą one formę konkretu – mówi wojewoda lubelski Lech Sprawka (PiS). – Zobaczymy co przyniesie ten rok jeśli chodzi o wzrost gospodarki i poziom PKB. Jeśli powrócimy na ścieżkę wzrostu wtedy otworzy się szansa.
Krytykujący program podkreślają, że nie spełniło się najważniejsze z jego założeń, bo według polityków miał on podnieść dzietność. Tymczasem w 2020 r. w Polsce urodziło się tylko 355 tys. dzieci. To najmniej od 2004 roku.
– To największy program społeczny od czasu transformacji – mówi jednak Lech Sprawka. – Wbrew sceptykom to także program prodemograficzny, bo spojrzeć trzeba na wskaźnik dzietności rodzin.
W 2013 r., czyli przed wejściem w życie programu wynosił on 1,25. W 2017 – 1,45 (najwięcej), a w 2019 – 1,41. Danych za ubiegły rok jeszcze nie ma. Ale to i tak duzo za mało, by następowała wymiana pokoleń. – Dlatego powinien on wynosić 2,0 – mówi wojewoda.
– Wszystkie założenia programu w naszej ocenie w mniejszy lub w raczej większy sposób zostały zrealizowane – dodaje Mariusz Kidaj. – Program ma wpływ na dzietność. Jest też inwestycją w rodzinę i likwiduje ubóstwo.
Dla Dziennika
dr Michał Nowakowski, Wydział Filozofii i Socjologii Katedry Społecznych Problemów Zdrowotności UMCS
• Kiedy program 500+ wchodził w życie, zauważalne było pewne zwiększenie dzietności, szczególnie wśród kobiet w wieku około 30 lat. Wtedy w Polsce panowała dobra sytuacja gospodarcza i osoby posiadające jedno dziecko decydowały się na drugie. Przyczyniał się do tego być może także program 500+. W tej chwili nie możemy się spodziewać dalszego zwiększenia liczby urodzin, bo liczba kobiet w wieku rozrodczym stale się zmniejsza. Dotyczy to pań urodzonych po 1983 r. Kolejne pokolenia są dużo mniej liczne. Pamiętajmy też, że kobiety są lepiej wykształcone niż mężczyźni i chcą się rozwijać. Program 500+ może przyczynić się do podjęcia decyzji o zajściu w ciążę tylko wśród kobiet słabiej wykształconych, które swojej pracy nie lubią lub dla których jest ona mało opłacalna. Żeby program prodemograficzny był dobry, powinien być zupełnie inaczej skonstruowany i skupiać się na usługach umożliwiających lepsze łączenie roli pracownika i matki.