Jak wyglądają męczarnie chorych krów w polskiej rzeźni? Wstrząsający reportaż śledczy ujawnia powszechny, przestępczy i niezwykle lukratywny biznes oparty na straszliwym cierpieniu zwierząt i zagrożeniu dla ludzi.
Kilka miesięcy temu reporterzy "Superwizjera" dowiedzieli się o procederze uboju i przerabiania na mięso chorych i padłych krów. Przestępczą działalność prowadzą nocą wyspecjalizowane w uboju tzw. leżaków zakłady. Udało nam się przeniknąć do środka jednego z nich i zdobyć bezpośrednie dowody.
Zwierzęta przed śmiercią straszliwie cierpiały. Wyciągano je z aut elektryczną wyciągarką, a powróz montowano do nóg, rogów i pysków. Kolejną wyciągarką wciąż świadome zwierzęta podnoszono pod sufit, gdzie rzeźnik ogłuszał je i podcinał gardło. Pieczątki świadczące o przydatności mięsa do spożycia przystawiali pracownicy firmy, choć to obowiązek weterynarza.
Kilka dni temu przyłapaliśmy pracowników zakładu na kolejnym uboju krów. Jego właściciel był zaskoczony naszą wizytą. Pracownicy zakładu twierdzili, że nie ubijają leżaków.
O to, czym grozi ubój bez obowiązkowej obecności lekarza weterynarii zapytaliśmy profesora Romana Kołacza, specjalistę do spraw hodowli i dobrostanu zwierząt, wieloletniego rektora Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
- Po to jest lekarz weterynarii, by po zbadaniu zwierzęcia mógł, na podstawie wiedzy, autorytatywnie stwierdzić, że ta tusza jest zdatna do spożycia i można ją puścić na rynek. Jeżeli tusza nie jest zbadana to mięso może być szkodliwe dla konsumenta.
Jakie schorzenia może wywołać zjedzenie mięsa chorych krów? Zdaniem ekspertów przygotowujących opinię w podobnej sprawie, konsumenci narażeni są na ciężkie zatrucia pokarmowe, zakażenia, zapalenia opon mózgowych, stawów, szpiku oraz kości, wrzodziejące zapalenie jelita, a ponadto sepsę o ciężkim przebiegu. Wniosek? Spożycie tego mięsa może stanowić zagrożenie dla zdrowia, a także życia.
Gdy podczas naszej interwencji czekaliśmy na policję i zakładowego weterynarza pracownicy zaczęli zacierać ślady nielegalnego uboju. Po 30 minutach do zakładu przyjechał weterynarz.
Korzystając z zamieszania jeden z kierowców próbował uciec z transportem chorych krów. Wtedy też pojawił się długo oczekiwany policyjny patrol. Widząc pościg, kierowca porzucił samochód na sąsiednim podwórku, obok drugiego, pełnego krów auta.
Na przyjazd powiatowego weterynarza i policyjnych ekip śledczych czekaliśmy blisko trzy godziny. Zapytaliśmy panią weterynarz, czy wiedziała o ubijaniu „leżaków” w tym zakładzie? - Nic nie wiem na ten temat – stwierdziła i dodaje: Zakład jest pod kontrolą. Jednocześnie przyznała, że w nocy, kiedy ma dochodzić do ubijania „leżaków” nie ma kontroli. Zabezpieczenie śladów trwało wiele godzin. Krowy uśpiono i przekazano do utylizacji. Śledztwo rozpoczęło policja i prokuratura.
Cały reportaż Superwizjera „Chore Bydło Kupię” w sobotę w TVN24 o godz. 20:00 i we wtorek o godz. 23:40 w TVN.