Na cmentarzu świętej Anny w Łodzi pożegnano 103-letnią Jadwigę Lenoch-Bukowską, siostrę stryjeczną Jana Karskiego, legendarnego emisariusz Państwa Podziemnego, bohatera Polski, Stanów Zjednoczonych i Izraela.
W uroczystościach żałobnych, obok rodziny i najbliższych, nie zabrakło przedstawicieli Towarzystwa Jana Karskiego oraz łódzkiego gimnazjum noszące imię bohatera. Obecny był przedstawiciel Muzeum Miasta Łodzi. Nie odnotowano przedstawicieli łódzkiego ratusza.
Wspominając zmarłą jej córka Maria Kędzierowska mówiła m.in. o jej zaangażowaniu konspiracyjnym podczas okupacji, podobnie jak stryjecznych braci: Mariana, Jana, Józefa i Edmunda. Także o latach powojennych pani Jadwigi, w tym niezwykłym przywiązaniu do rodzinnego miasta i więzach z Janem Karskim.
W imieniu Towarzystwa głos zabrał członek jego zarządu Marek Wieczerzak. Usłyszeliśmy: Żegnamy dziś Jadwigę Lenoch-Bukowską, stryjeczną siostrę Jana Karskiego. Ich ojcowie byli rodzonymi braćmi. Jadwiga dwa lata starsza od Jana, przeżyła Go od 15 lat.
Wierząc, że Oboje teraz być może patrzą na nas z góry, chcemy podkreślić to, co powiedziane być powinno. Jadwiga była osobą bardzo bliską swemu bratu stryjecznemu. W związku z bliskością zamieszkiwania sporo czasu spędzali razem. Razem też brali udział w licznych rodzinnych uroczystościach i wydarzeniach.
Rozmawiając o tym z Panią Jadwigą dowiadywaliśmy się wiele. Tego m.in., że Janek obchodząc swoje urodziny i imieniny w jednym dniu 24 czerwca, święcie swego patrona Jana Chrzciciela, zawsze narzekał, że dzięki temu otrzymuje o połowę mniej prezentów, niż gdyby imieniny i urodziny miał w różnych datach. Pani Jadwiga nie wahała się o tym mówić, kiedy jacyś ludzie pisząc po swojemu historię Jana Karskiego, majstrowali przy Jego dacie urodzin.
Pani Jadwiga przeżywała także akcje uniemożliwienie prawdziwej Rodzinie Jana Karskiego przyjęcie najwyższego odznaczenia Stanów Zjednoczonych z rąk głowy tego państwa. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nie do Rodziny Bohatera, a w jakieś obce i zachłanne ręce ono trafiło. Po prawdzie nikt spośród ludzi prawych pojąć tego nie zdoła. Nie wolno spocząć, aby elementarnej sprawiedliwości i poszanowaniu praw stało się zadość i Prezydencki Medal Wolności formalnie trafił do Rodziny, a ona sama zdecydowała, gdzie jego miejsce. Obiecujemy to Pani, Pani Jadwigo.
Sięgając pamięcią wstecz, podczas wizyt Jana Karskiego w rodzinnej Łodzi, Pani Jadwiga zawsze starała się być u Jego boku nawet wtedy, kiedy byli przy Nim najwyżsi oficjele z ochroną z racji ich funkcji należną. Wynikały z tego niekiedy zabawne sytuacje, gdy Jan Karski zwracał np. uwagę obstawie Prezydenta RP, iż Pani Jadwiga z pewnością nie ma krwiożerczych zamiarów wobec głowy państwa i można ją przepuścić. Bardzo chciała być zawsze przy „swoim” Janku. Już jest.
Zapamiętamy Panią, jako osobę nie tylko prawą i zdeterminowaną, ale także obdarzoną pogoda ducha, optymizmem i humorem. Kochającą swą Rodzinę i swoją Łódź. Kultywującą proste i podstawowe, ale jakże ważne wartości, bez których nie ma tożsamości, pamięci i patriotyzmu. Tacy zawsze byli Kozielewscy. Tacy pozostaną. Spoczywaj w Pokoju.
Jadwiga Lenoch-Bukowska spoczęła, tak jak chciała, w ziemnym grobie.