"Nic się nie wyrzuca” – taką zasadą kierują się menadżerowie niektórych restauracji. Przez to np. w gulaszu miesza się stare mięso ze świeżym i przyprawia, czy ze starego rosołu robi się pomidorową. Znawcy przestrzegają przed specjalnością dnia, bo jak twierdzą, najczęściej jest to potrawa zrobiona z tego, co dzień wcześniej nie zeszło. O sekretach restauracji pisze Dziennik Łódzki.
Popularną metodą jest tzw. zlewka, czyli tworzenie kolejnej porcji zupy z niedojedzonych resztek. Nieświeże mięso można wymieszać z dobrym i zrobić np. kotlet mielony. Największym polem do popisu dla kucharzy są ziemniaki, które przez kuchnię odzyskiwane są w bardzo dużej ilości. Można je przerobić na pyzy i kopytka.
Podobnie jest z warzywami - Ściągaliśmy je ze zwracanych talerzy, trochę czyściliśmy, gdy się ubrudziło innymi potrawami i układaliśmy na nowych talerzach – opowiada Dziennikowi była kelnerka jednego z łódzkich lokali. - Podobnie jest z sałatkami. Często wystarczy je tylko przemieszać i od nowa doprawić – dodaje.
Okazuje się, że podobne praktyki stosują nie tylko kucharze. Jak anonimowo przyznają kelnerzy, bardzo często zlewa się niedopite resztki, czy rozcieńcza piwo wodą. Zamawiając droższy alkohol, klienci nie mogą mieć pewności, że taki właśnie dostaną, zwłaszcza, jeżeli są już lekko wstawieni.
Barmani lubią stosować tzw. technikę palca w alkoholu, tj. smarują brzegi szklanki alkoholem, a do samego kieliszka wlewają wodę. Dopisanie kilku piw, których się nie zamawiało do rachunku również jest na porządku dziennym. Dzięki temu zaoszczędzone pieniądze może przeznaczyć na napiwek dla siebie. – Dobry pracownik, to taki, który dba o interes knajpy, a nie klientów – zaznacza były kelner z Łodzi.