Mieszkańcy ul. Koszarowej 4 oskarżają sąsiada o próby ograniczenia dojazdu do ich domów. Sąsiad twierdzi, że w spornym miejscu drogi nigdy nie było.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Ta droga była zawsze. Wybrukowana jeszcze za czasów 24 Pułku Ułanów – podkreślał podczas ostatniej sesji rady miasta Ryszard Kmieć, który mieszka w jednym z segmentów przy ul. Koszarowej 4. – Droga była i nagle „zniknęła”. Dostaliśmy pismo ostrzegawcze od użytkownika wieczystego nieruchomości zakazującej nam przejazdu i przechodzenia przez tę działkę.
Przy wjeździe została już zamontowana brama. A póki co, to jedyny dojazd do części mieszkalnej i garaży w segmentowych budynkach. W części frontowej od ul. Koszarowej mieszczą się bowiem punkty usługowe i sklepy.
Mieszkańcy, którzy przyszli na sesję chcą, aby problem rozwiązali urzędnicy. – Ktoś z urzędników nie dopełnił swoich obowiązków, chcemy aby państwo pomogli to naprawić – apelowali mieszkańcy.
O uregulowanie kwestii związanych z dojazdem walczą od lat. Na dowód pokazują dokumenty i korespondencję z urzędem miasta, w tym m.in. wypis z 2010 r. z miejscowego planu zagospodarowanie przestrzennego, w którym na działce jest wyrysowana gminna droga dojazdowa.
– Tyle, że droga została jedynie wyrysowana przez planistę. Za tym nie poszły kolejne działania czyli wyodrębnienie z tej działki pasa drogi – podkreślał Zbigniew Dżugaj, zastępca burmistrza Kraśnika.
W ub. roku na wniosek użytkownika wieczystego zostało to w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego skorygowane. – Tam nigdy nie było żadnej drogi. To jest jedynie wjazd na działkę. Spółdzielnia „Pomoc” sprzedała mi to bez żadnej drogi – przekonuje użytkownik wieczysty działki sąsiadującej z nieruchomościami sąsiadów, który nie chce by podawać jego dane osobowe.
– Zarówno w ewidencji jak też w księgach wieczystych to jest jedna działka, bez drogi – potwierdza Stanisław Bieleń, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Pomoc” w Kraśniku.
Mieszkańcy we wrześniu złożyli do burmistrza wniosek, aby taka drogę wyrysować i z działki ją wyodrębnić.
– To jest rozwiązanie – wskazywał radny Tadeusz Członka. Według niego trzeba ją wyrysować w planie jako drogę miejską i wykupić od użytkownika wieczystego.
Tymczasem użytkownik wskazuje, że chciał już wcześniej porozumieć się z mieszkańcami. Bez skutku. – Najgorsze jest to, że mieszkańcy nie traktują mnie jako strony. A to jest moje, a nie miasta. Oni (mieszkańcy - red.) mają taką samą działkę. Mogą sobie wyodrębnić drogę, a nie jeździć przez moją działkę – podkreśla mężczyzna.
Sprawę dotyczącą zakazu przejazdu i przechodzenia przez działkę mężczyzna skierował już do sądu.