Blisko 300 mieszkańców podpisało się pod petycją ws. odbioru zielonych odpadów. Pismo w tej sprawie trafiło do urzędu miasta. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku w tej sprawie nic się nie zmieni i na ulice nie wrócą kontenery na gałęzie i trawę.
„My mieszkańcy domów jednorodzinnych wyrażamy protest przeciwko podjętej przez miejski urząd decyzji o indywidualnym wywozie trawy i odpadów zielonych do PSZOK” – piszą sygnatariusze pisma. W dalszej części przytaczają rozporządzenie ministra środowiska w sprawie szczegółowego sposobu selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów, dowodzą, że do frakcji BIO poza odpadkami warzywnymi i owocowym są zaliczane także gałęzie drzew i krzewów, skoszona trawa, liście, kwiaty, trociny i kora drzew, niezaimpragnowane drewno i resztki jedzenia. „Taki sposób podziału poszczególnych frakcji został także wskazany na stronie Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Autorzy petycji dowodzą, że „odpady zielone” nie zostały wydzielone jako oddzielna frakcja. „I nie ma naszym zdaniem podstaw by traktować je w sposób szczególny”.
Sygnatariusze petycji nie zgadzają się na samodzielny wywóz trawy do PSZOK. „Ponieważ stanowiło dla nas duża uciążliwość oraz wprowadza dodatkowe obciążenia finansowe. Większość z nas pracuje zawodowo, a godziny otwarcia PSZOK kolidują z naszymi godzinami pracy, ponadto nie posiadamy pojazdów przystosowanych do wywozu odpadów.”
– Ja nie mam samochodu, więc co mam zrobić?
Zatargać worki z trawą na plechach czy zapakować pojedynczo na rower?
– dopytuje mieszkanka Kraśnika, jedną z 288 osób, które podpisały petycję.
– Zgodnie z uchwałą Rady Miasta i unijną dyrektywą odpady zielone jak gałęzie czy skoszona trawa nie mogą być mieszane z odpadami kuchennymi – ich przetworzenie jako jednej frakcji jest w kraśnickiej instalacji komunalnej, na wysypisku w Lasach, niemożliwe – przekonuje Daniel Niedziałek z biura burmistrza miasta Kraśnika.
Zaznacza też, że obowiązujące rozwiązanie nie jest nowe. – W Kraśniku tak jest od kilku lat, ale w tym roku nie ma już dużych kontenerów na odpady zielone, które były ustawione w sąsiedztwie zabudowy jednorodzinnej – przyznaje Niedziałek. – Niestety, jest ku temu powód. Wykorzystywano je do pozbywania się wszelkich możliwych śmieci, np. materiałów budowlanych, czy plastiku, sprzętu AGD i RTV. Często dochodziło do pożarów, sami mieszkańcy domków jednorodzinnych wnioskowali o ich likwidację, bo powstawały przy nich mini wysypiska.
Niedziałek wyjaśnia, że pod koniec ub.r. w dzielnicy fabrycznej „był już tylko jeden taki kontener”. – Teraz odpady zielone można dostarczyć do PSZOK-ów w obu dzielnicach: na ul. Obwodowej lub Granicznej.
Złożoną petycją zajmą się teraz członkowie Komisji Skarg, Wniosków i Petycji. – Termin, kiedy będzie rozpatrywana, nie został jeszcze ustalony – mówi radny Jacek Michalczyk, członek komisji.
Na szybkie zmiany praktycznie nie ma szans. – Ewentualne zmiany w regulaminie utrzymania porządku w mieście będą możliwe od przyszłego roku. Na ten rok mamy ważną umowę podpisaną w oparciu o postępowanie przetargowe. Trzeba jednak pamiętać, że płacimy od tony odebranych odpadów. Jeśli firma będzie odbierać odpady zielone z każdego domu oddzielnie, a nie z PSZOK, to koszty tej usługi wzrosną, co przełoży się na wysokość opłat. I dodaje: Wszyscy powinniśmy kierować się zasadą: im większa segregacja, tym mniejsze opłaty. W tym roku miasto dopłaca do systemu gospodarki odpadami 5 mln zł, ponad dwa razy tyle co w roku ubiegłym. A trzeba też pamiętać, że za nieprzestrzeganie norm odzysku miastu grożą dodatkowo duże kary.