Marta K. trzymała swojego chłopaka za głowę, a jej kochanek strzelał mu w skroń. Para odpowiadała za zamordowanie 36-letniego Mariusza Ś. Oboje spędzą w więzieniu po 25 lat.
Śledczy ustalili, że Marta K. znała Dariusza M. od siedmiu lat. Byli parą, ale rozstawali się, by znów do siebie wrócić. Podczas jednej z takich „przerw w związku” kobieta poznała Mariusza Ś. 36-latek zakochał się w niej bez pamięci, ale kobieta traktowała go jedynie jako źródło utrzymania, bo dobrze zarabiał pracując w Belgii. Obaj mężczyźni wiedzieli o swoim istnieniu i o tym, że konkurują o względy tej samej kobiety. Mariusz nie wiedział natomiast, tego co ustalili potem prokuratorzy, że kobieta razem ze swoim pierwszym partnerem planuje pozbycie się go.
12 kwietnia 2017 r. Mariusz K. przyjechał do rodzinnych Ciechanek. Po południu umówił się na spotkanie z 32-latką w jej domu. Wieczorem poszli na spacer, w stronę tzw. placu buraczanego i starej wagi przemysłowej. Tam czekał już Dariusz M. Miał ze sobą lornetkę, nóż i pałkę teleskopową. Kiedy zobaczył swoją dziewczynę w towarzystwie Mariusza Ś. wyszedł z ukrycia, udając pijanego. Podszedł do 36-latka i uderzył go pięścią w twarz.
Zaatakowany mężczyzna zaczął uciekać, ale Dariusz M. go dogonił i przynajmniej trzy razy uderzył metalową pałką w głowie. Mariusz Ś. próbował się po tym podnieść i uciec, ale dostał kolejne ciosy. Wtedy Marta M. podała napastnikowi pistolet pneumatyczny, należący do 36-latka. Przytrzymała Mariuszowi głowę, a Dariusz M. przynajmniej cztery razy strzelił mu w skroń. Potem jeszcze dwa razy wbił mu nóż w klatkę piersiową.
Oprawcy zabrali Mariuszowi z portfela ponad 3600 zł i ukryli ciało w pobliskim lesie. Potem wrzucili jednak zwłoki do rzeki Wieprz. Pozbyli się tam również pistoletu i pałki. Później wyczyścili samochód i spalili ubrania Mariusza Ś. oraz inne przedmioty, które mogły ich powiązać z zabójstwem.
Następnego dnia Marta K. zgłosiła się na policję. Powiedziała, że jej chłopak został porwany. Przepytywana przez mundurowych szybko jednak wyjawiła prawdę. Razem z Dariuszem M. trafiła do aresztu.
– Oni nie mają żadnych śladów, tylko twoje zeznania i moje – napisał do niej 49-latek w grypsie, który znaleziono później w celi Marty. Mężczyzna nakłaniał ją do zmiany zeznań. Obiecywał ślub.
Podczas przesłuchań oboje przynajmniej częściowo przyznawali się do winy. Zapewniali, że nie chcieli zabić Mariusza Ś. Dariusz M. miał go tylko przestraszyć i „oklepać ryj”. Później oboje oskarżeni nie przyznali się do zarzutów i odmówili składania wyjaśnień. Wrzuconego do rzeki ciała nie odnaleziono, ale prokuratura przygotowując akt oskarżenia bazowała m.in. na zeznaniach oskarżonych oraz wielu śladach, zabezpieczonych na miejscu zbrodni i w jego pobliżu.
Winę pary orzekł teraz Sąd Okręgowy w Lublinie, który uznał, że działali wspólnie i w porozumieniu z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia. Oboje zostali skazani na 25 lat pozbawienia wolności i 10 lat pozbawienia praw publicznych. Oboje muszą też zapłacić w sumie po 55 tys. zł rodzinie zamordowanego mężczyzny. Wyrok jest nieprawomocny.