Najpierw dzieci wykonywały instrumenty, potem przez kilka tygodni uczyły się grać na warsztatach muzycznych.
– Projekt animacji i edukacji kulturalnej „Grające Place Zabaw”, skierowany był m.in. do dzieci i młodzieży uchodźczej, zamieszkującej Ośrodki dla Cudzoziemców na Lubelszczyźnie – opowiada Tomasz Kozdraj, stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2016 r.
W trwających pół roku zajęciach wzięła udział blisko setka dzieci, ze Szkoły Podstawowej nr 5 w Łukowie i podstawówki w Bezwoli (powiat radzyński). Uczą się tam m.in. dzieci mieszkające w tamtejszych ośrodkach dla uchodźców.
– Muzyczne projekty zawsze się udają, dzieci są zachwycone takimi działaniami – przekonuje Tomasz Kozdraj. – Zwłaszcza dzieciaki narodowości czeczeńskiej uwielbiają muzykę. Chłopcy grają, dziewczynki tańczą. Mają to we krwi. W kulturze kaukaskiej muzyka, śpiew, taniec to podstawa.
Dzieci samodzielnie skonstruowały na zajęciach kilkadziesiąt różnych instrumentów. Mogły je zabrać do domu i pochwalić się rodzicom. – Gdy niezbyt dobrze mówisz po polsku, gdy twoja przyszłość jest niepewna, bo nie wiesz gdzie będziesz jutro, to każdy sukces, nawet ten najmniejszy, to sukces podwójny – tłumaczy muzyk.
W wyniku zeszłorocznych warsztatach w małej podstawówce w Bezwoli, gdzie uczą się m.in. dzieci z Czeczenii i Tadżykistanu, utworzyła się grupa bębniarska. Obecnie liczy ona 12 osób: dzieci uchodźczych i uczniów narodowości polskiej. – Obecnie przygotowują się do wspólnego występu – dodaje Kozdraj.
W ramach ministerialnego stypendium w studio nagraniowym Czarka Sochy w Majdanie Kozłowieckim powstały też oryginalne nagrania. Do studia muzycznego weszli muzycy z Senegalu, Syrii i Krymu. Dziś utwory te można usłyszeć w lokalnych rozgłośniach radiowych.
Z kolei instalacje „Grające Place Zabaw” zostały przekazane w prezencie do Ośrodków dla Cudzoziemców w Łukowie i Kolonii Horbów oraz do podstawówki w Bezwoli.
– Każda z nich składa się m.in. z trzech butli gazowych połączonych ze sobą. Jednocześnie może na nich grać trójka dzieci. – opowiada muzyk.
Tomasz Kozdraj pochodzi z Łodzi. 30 lat temu przeniósł się na podlubartowską wieś, gdzie istniało znane w całej Polsce „zagłębie bębniarskie”. – Jestem muzykantem, pasjonatem i wielbicielem muzyki, a także twórcą instrumentów – opowiada o sobie. – Zapragnąłem wtedy mieć własny instrument perkusyjny i go zrobiłem. Tak rozpoczęła się moja muzyczno-rzemieślnicza przygoda.
Obecnie oprócz bębnów, takich jak djembe, conga, dunduny, Kozdraj robi ręcznie kalimby z drewna i z kokosa, rury didgeridoo i kije deszczowe z bambusa, burzowce, dzwonki, a także gazofony (zwane także tunk drum lub happy drum)
Jego żona Ewa w Bratniku pod Lubartowem prowadzi Stowarzyszenie Dla Ziemi. To jedna z kilkunastu polskich organizacji, które zajmują się uchodźcami. – Działamy na tym polu od ośmiu lat. Stawiamy na projekty integracyjne, w których udział biorą dzieci polskie i cudzoziemskie – tłumaczy Ewa Kozdraj.