ROZMOWA z Maciejem Mazurem, dyrektorem zarządzającym Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych
• Jakim samochodem pan jeździ?
- Prywatnie jeżdżę samochodem elektrycznym. Nie mogę zdradzić marki, ponieważ koncerny motoryzacyjne są naszymi członkami i muszę te samochody zmieniać. Jest to jednak samochód w pełni elektryczny.
• Czyli jest pan w gronie tych 6300 osób, które poruszają się takim autem. Czy to jest liczba, która teraz robi wrażenie?
- To jest grono, które z całą pewnością powinno być dużo większe. Jesteśmy cały czas na początku drogi. 6300 - tyle jest samochodów elektrycznych i hybrydowo-elektrycznych w Polsce. Jest ich bardzo niewiele, kiedy porównamy to do liczby wszystkich aut: 20 milionów pojazdów. To jest tak naprawdę kropla. Z drugiej strony, ten rynek rośnie bardzo szybko. Mamy tę świadomość, że wszystko potrzebuje czasu. Nawet w Norwegii, gdzie mamy rejestrację na poziomie 50-60 proc., jeżeli chodzi o rynek elektryczny, to gdy spojrzymy na rynek globalny, elektromobilność cały czas jest tam małym procentem.
My, chociażby przez Kongres Nowej Mobilności, który organizujemy w Lublinie, stajemy się coraz większymi optymistami, że ta elektromobilność się do nas zbliża. Jest bardzo dużą chęć - po stronie samorządów i przedsiębiorców - do wdrażania projektów związanych z elektromobilnością. Mamy nadzieję, że to nie będzie rozwój liniowy, tylko wykładniczy. Jeśli dojdzie już do tego, że rewolucja zapuka do drzwi, a my te drzwi uchylimy, to wtedy będziemy bardzo szybko na poziomie 10 tys. aut, a potem 100 tys. i miliona.
• Wielokrotnie podczas wystąpień padały sformułowania „początek”, „pierwszy krok”. Elektromobilność to zatem rynek dopiero się rozwijający w Polsce...
- Nie może być inaczej, kiedy spojrzymy na liczby. 785 stacji ładowania i 6300 samochodów osobowych. Jesteśmy dopiero na początku drogi, ale już bardzo rozpędzeni. Zaraz chcemy przeskoczyć do kolejnego etapu. Elektromobilność to pojęcie bardzo szerokie. Gdy mówimy o komunikacji zbiorowej, to jesteśmy jednym z liderów europejskich. W miejscu, w którym musimy jeszcze wiele zrobić, to staramy się przekazywać taką wiedzę. Z drugiej strony chcemy też chwalić się tym, co nam bardzo dobrze wychodzi.
• Co się musi stać, by słowo „elektromobilność” było powszechnie stosowane?
- Musimy popularyzować tę wiedzę, budować świadomość społeczną, organizować kampanie społeczne po to, aby nie tylko największe miasta wdrażały elektromobilność. My oprócz wiedzy, potrzebujemy też stoczyć walkę z mitami o elektromobilności. Technologia jest w tym naszym sprzymierzeńcem. Bardzo często spotykanym argumentem jest: „Nie dojadę, bo stacje ładowania są zbyt daleko od siebie”. Nic bardziej mylnego, pojazdy elektryczne mają coraz większe zasięgi - 400 km, 500 km i zbliżają się do swoich konwencjonalnych odpowiedników. Ładowanie jest większym wyzwaniem niż w samochodach konwencjonalnych, ale my dojechaliśmy do Lublina z Warszawy samochodem elektrycznym. Jeździmy takimi autami po całej Polsce i Europie. To się już da zrobić.