W Turobinie aż roi się od tajnych współpracowników PRL-owskich Służb Bezpieczeństwa. Tak uważają członkowie Rejonowego Komitetu Obywatelskiego Ziemi Biłgorajskiej. Mieszkańcy tej gminy są tymi rewelacjami oburzeni.
Członkowie RKOZB od kilku lat rozszyfrowują m.in. pseudonimy współpracowników PRL-owskiego aparatu bezpieczeństwa z lat 70. i 80. Marian Jagusiewicz zapowiedział, że zdekonspiruje ich nazwiska. Miał to zrobić tydzień temu. Zwołał konferencję prasową, ale agentów nie ujawnił. Zamiast tego wyczytał imiona i pierwsze litery nazwisk kapusiów. Okazało się, że 9 „wykrytych” przez RKOZB agentów mieszka w Biłgoraju i jego okolicach, 5 w Zamościu, 2 w gminie Hrubieszów,
2 w Tarnogrodzie, po jednym w Dołhobyczowie i Księżpolu i aż... 30 w gminie Turobin
(11 w Turobinie, 5 w Czernięcinie, 3 w Nowej Wsi i po jednym w okolicznych wsiach).
Ta informacja wywołała sensację. Mieszkańcy Turobina toną w domysłach. Bo ilu jeszcze tajniaków ukrywa się w turobińskich wsiach i przysiółkach? Alfred Sobótka, wójt Turobina (PSL), jest tym zaniepokojony. W latach 80. sprawował funkcję naczelnika tej gminy. Wiele razy miał do czynienia z funkcjonariuszami SB. Zapewnia jednak, że sumienie ma czyste.
– W małych środowiskach wiejskich, podanie imion i pierwszych liter nazwisk, równa się wskazaniu tych ludzi palcem – mówi. – Wiele osób i ich rodzin obrzucono błotem. Nawet tych, których jedyną winą jest... zbieżność ich inicjałów z tymi na liście. Teraz muszą udowadniać, że nie są wielbłądami.
Udało nam się dotrzeć do czterech domniemanych konfidentów. Wszyscy zaprzeczają jakoby współpracowali z SB.
– Przyznaję, że pełniłem w czasach PRL funkcję publiczną, należałem do PZPR, ale potem byłem represjonowany – żali się mieszkaniec Turobina. – Uzyskałem status osoby pokrzywdzonej wydany przez IPN. RKOZB mnie po prostu krzywdzi. Naprawdę nigdy nie byłem donosicielem.
– Jagusiewicz nie wie, co czyni – złości się inny domniemany konfident z tej wsi. – To skandal! Jeśli ktoś ujawni moje nazwisko, sprawa trafi do sądu.
Zwolenników akcji Jagusiewicz można policzyć na palcach jednej ręki. Dlaczego?
– Za komuny nie brakowało u nas działaczy PZPR czy członków ORMO – przyznaje 60-letni rolnik z Turobina. – Milicja wiedziała wszystko. Skąd? Można się domyśleć. Lecz był już po tym wszystkim spokój. Teraz znów jedni podejrzewają drugich, plotkują i złorzeczą. Jątrzą się zabliźnione rany. •