Dorota Grzelak ma kwalifikacje, a i tak nie miała szans na pracę jako kucharka w szkole podstawowej. Stanowisko było od dawna zarezerwowane dla synowej kucharki odchodzącej na emeryturę. Obiecał to dyrektor szkoły. I słowa dotrzymał.
W grudniu ubiegłego roku Dorota Grzelak dowiedziała się pocztą pantoflową, że Marianna Rodak, dotychczasowa kucharka w Szkole Podstawowej w Kurowie, odchodzi na emeryturę. Pani Dorota jest osobą bezrobotną, więc postanowiła zgłosić swoją kandydaturę na zwalniające się miejsce. Jakież było jej zdziwienie, kiedy od dyrektora Jerzego Wachela dowiedziała się,
że nie zamierza nikogo przyjmować.
Kobieta nie dała jednak za wygraną. 19 grudnia złożyła do sekretariatu szkoły podanie o przyjęcie do pracy. Wbrew zapowiedziom dyrektora na zwolnione stanowisko od nowego roku została przyjęta inna osoba – synowa dotychczasowej kucharki, Renata Rodak.
– Kiedy dowiedziałam się, że nie zostałam przyjęta, poszłam do dyrektora zapytać dlaczego – opowiada Dorota Grzelak. Powiedział mi wprost, że był taki układ z panią Rodak: jak pójdzie na emeryturę,
to jej synowa zajmuje miejsce.
Od początku nie miałam żadnych szans na tę pracę, a uważam
że mam lepsze kwalifikacje.
Renata Rodak, która od początku stycznia pracuje w kuchni, jest z wykształcenia technikiem ekonomistą, zrobiła też kurs gastronomiczny. Tymczasem Dorota Grzelak skończyła technikum gastronomiczne. Ma też doświadczenie w pracy na tym stanowisku. Kilka lat temu pracowała już w kuchni w kurowskiej Szkole Podstawowej. Jej umowa nie została przedłużona, kiedy pani Dorota zaszła w ciążę.
– To ja zarządzam szkołą i podjąłem taką decyzję, bo miałem do tego prawo – ucina dyrektor Jerzy Wachel.
Szkoła Podstawowa w Kurowie jest jednostką organizacyjną gminy. Dlatego Dorota Grzelak na decyzję dyrektora poskarżyła się do wójta Kurowa. Zrobiła to w połowie stycznia. Do tej pory nie dostała żadnej odpowiedzi.
– Dyrektor był na zwolnieniu lekarskim i nie mogliśmy się zapoznać ze sprawą – mówi Stanisław Wójcicki, wójt Kurowa. – Ja jednak nie mogę wpływać na jego decyzje kadrowe – dodaje wójt, który nie widzi nic złego w przyjmowaniu do pracy w podobny sposób. – Sprawdziłem w przepisach i okazuje się,
że dyrektor nie musiał przeprowadzać konkursu na tak niskie stanowisko. Wszystko jest w porządku – mówi wójt.