Pandemia Covid-19 w bardzo trudnej sytuacji postawiła średnie miasta. Eksperci przygotowali dla nich kilka scenariuszy rozwoju. W każdym przewija się ten sam element: Mieszkańcy.
Metropolie jakoś sobie poradzą. Lepiej lub gorzej, ale mają przyszłość. A co czeka miasta średnie? Na to pytanie starali się odpowiedzieć autorzy raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Niedawno opublikował on pracę „Weryfikacja scenariuszy rozwoju średnich miast w perspektywie do 2035 roku”.
Zacznijmy jednak od wyjaśnienia, co to są średnie miasta? Liczą od 20 to 200 tysięcy mieszkańców. Nie ma więc co ukrywać, że dotyczy to wielu z ośrodków na Lubelszczyźnie. Śmiało w tej grupie można umieścić Białą Podlaską, Chełm, Zamość, Puławy, Świdnik, Kraśnik, Tomaszów Lubelski…
- Przeprowadzone badania miały na celu weryfikację scenariuszy rozwoju średnich miast w perspektywie 2035 r. wypracowanych pod koniec 2019 r. przez ekspertów zajmujących się szeroko rozumianą polityką miejską. Eksperci w swoich pracach wykorzystali wyniki i analizy danych przygotowane przez Zespół foresightu gospodarczego PIE. Potrzeba weryfikacji scenariuszy z 2019 r. była podyktowana wybuchem pandemii Covid-19, której efekty mają istotny wpływ zarówno na bieżące, jak i przyszłe funkcjonowanie średnich miast – czytamy w raporcie.
Covid i kasa
To o tyle ważne, że pandemia znacząco wpłynęła nie tylko na obecną sytuację, ale rzutuje na przyszłość wiele lat do przodu. Chodzi głównie o sytuację finansową miast. Ta już się pogorszyła i na razie niewiele zapowiada, że będzie lepiej. Aż 40 proc. miast (z jednej z określonych grup) uznało, że sytuacja ich finansowa zdecydowanie się pogorszyła. W kolejnej grupie tak powiedziało aż 90 procent zapytanych. Generalnie można powiedzieć, że pogorszenie sytuacji mocniej odczuły ośrodki słabsze, uboższe.
Ale dodajmy, że skutki Covid odczuwają też sami mieszkańcy. W zależności od wielkości ośrodka to od 50 proc. Do 70 proc. mieszkańców oceniało, że pandemia pogorszyła ich byt.
Kilka dróg
Zatem, co robić? Jakie działania muszą podjąć rządzący w samorządach, żeby po prostu żyło się lepiej? Eksperci wskazują kilka scenariuszy, a ten najbardziej pożądany to „Sukces wsparcia”. - Jest najbardziej korzystny oraz zgodny z celami ewentualnej interwencji publicznej. Zakłada, że inwestycje zewnętrzne przełożą się na wzrost atrakcyjności miasta jako miejsca zamieszkania. Szansą dla miast jest w tym kontekście albo rozwój wybranych branż, w których już się specjalizują, albo indukowanie nowych funkcji – czytamy w raporcie, a jego autorzy wyliczają: - Racjonalne byłoby zwłaszcza wsparcie miast rządowymi programami w celu zwiększenia atrakcyjności osiedleńczej (np. przez programy typu Mieszkanie Plus, nakierowane na tego typu ośrodki, a nie rozwinięte metropolie, jak ma to miejsce obecnie). Istotne jest też przeciwdziałanie rozpraszaniu osadnictwa, rujnującego budżety gmin koniecznością ponoszenia coraz wyższych nakładów na obsługę dróg, kanalizacji, wodociągów, itd., a które jest obserwowane w gminach obwarzankowych (Włocławek, Elbląg i in.). Wynika to z braku planów miejscowych, a te które są, mają niejednokrotnie wadliwą strukturę przeznaczenia terenów (nadpodaż gruntów budowlanych).
W najtrudniejszej sytuacji, w takim scenariuszu, jest część miast powiatowych (tych mniejszych), bo tam występuje silna depopulacja oraz deformacje struktury wieku i płci.
- Szansą dla tych miast jest pobudzenie migracji z otaczających terenów wiejskich, co przez wzrost urbanizacji poprawiłoby ogólną efektywność osadniczą (w Polsce Centralnej i Wschodniej występuje tzw. opóźnienie urbanizacyjne). Wiele z tych miast wskutek obniżania potencjału demograficznego i bazy ekonomicznej będzie tracić swoje funkcje i obniżać miejsce w hierarchii osadniczej – wskazują eksperci.
Dlatego tak ważne jest, oprócz inwestycji miejskich, mocne wspieranie lokalnej przedsiębiorczości. Chodzi zwłaszcza o firmy zatrudniające 50 – 100 osób. To one mogą uratować miasta przed upadkiem. Takie przedsiębiorstwa są szalenie ważne, bo stosunkowo mocno opierają się różnym kryzysom i zawirowaniom gospodarczym. - Wspieranie podmiotów powstających lokalnie, w odróżnieniu od filii i oddziałów wielkich przedsiębiorstw, ma kilka fundamentalnych zalet, polegających na zakorzenieniu ich w lokalnych systemach społecznogospodarczych, jak też bardziej proporcjonalnej (sprawiedliwej) alokacji zysków i inwestycji w miastach oraz gminach działalności. Rodzimy kapitał jest pewniejszy, gdyż inaczej niż w przypadku kapitału zagranicznego, na ogół nie powoduje transferu zysków. Z powyższym wiąże się też stopniowe odchodzenie od polityki „przedsiębiorczości za wszelką cenę”. Oznacza to zachęty dla konsolidacji, spółdzielczości oraz współpracy, zwłaszcza między dostawcami i producentami – podpowiadają eksperci.
Trzeba kasy
Rzecz w tym, że na to wszystko potrzebne są pieniądze, a tych może nie być. Eksperci zapytali samych samorządowców, czy spodziewają się odpływu środków krajowych.
Na to pytanie wszystkie miasta udzieliły twierdzącej odpowiedzi, w tym kilka określiło tę tezę jako bardzo istotną Największe znaczenie miało to dla miast mniejszych, peryferyjnych w stosunku do największych aglomeracji.
Miasta generalnie spodziewają się napływu środków w dalszej perspektywie, a nie od razu.
Miasto to ludzie
Kolejnym wyzwaniem, z którym średniacy zmagają się od lat jest odpływ mieszkańców. A to właśnie ludzie są koniecznym elementem do rozwoju. Trzeba więc pobudzić napływ mieszkańców. Same miasta mają na to kilka pomysłów. Chodzi o dobrą współpracę władz miasta z biznesem, zainteresowanie miastem ze strony inwestorów zewnętrznych, rosnący poziom przedsiębiorczości mieszkańców miasta, atrakcyjność miasta dla rozwoju biznesu i korzystne warunki życia w mieście.
- Z kolei za najmniej istotne uznano „wysoki poziom świadomości ekologicznej mieszkańców miasta”, „wysoki poziom rozwoju e-administracji w mieście”, „dynamiczny rozwój usług cyfrowych, infrastruktury informatycznej i kompetencji cyfrowych w związku z pracą i nauką zdalną” - czytamy w raporcie.
Inna droga
Jest też inny scenariusz rozwoju. Zakłada on wykorzystanie potencjału lokalnych przedsiębiorstw i silnej identyfikacji mieszkańców z miastem. - Dzięki tym czynnikom możliwe jest zbudowanie w miastach klimatu przedsiębiorczości. Przywiązanie do miasta może być też czynnikiem zatrzymującym niekorzystne trendy demograficzne. Skoro mieszkańcy deklarują takie przywiązanie, to ich odpływ wynika prawdopodobnie z przesłanek ekonomicznych. Biorąc pod uwagę, że w miastach skupienia warunki życia określane są jako dobre, można zakładać, że wzrost zamożności mieszkańców pozwoliłby na utrzymanie zasobów ludzkich – podpowiadają specjaliści.
Co ważne, można postawić na branże już zakorzenione na danym terenie, będące jego biznesową tradycją. To jest o tyle ważne, bo wzmacnia identyfikację mieszkańców, w tym przedsiębiorców z miastem. - Przywiązanie mieszkańców do miasta może być katalizatorem budowy kapitału społecznego. Ten zaś jest warunkiem koniecznym do tworzenia i wzmacniania sieci powiązań, w tym o charakterze gospodarczym. Takie powiązania sprzyjają rozwojowi struktur klastrowych – czytamy w opracowaniu.
To właśnie mocna identyfikacja ludzi z miastem ma bardzo duże znaczenie dla rozwoju.
Tyle, że z rozwojem lokalnego biznesu jest problem. Są na tym polu liczne bariery, To właśnie wspomniany odpływ mieszkańców, który wpływa negatywnie zarówno na możliwości finansowe miast, jak również na klimat i chęci do rozwoju pozostałych mieszkańców. I koło się zamyka, bo wyludnione miasta mają bardzo słabe perspektywy rozwojowe.
Nie pomaga też Covid-19. Maleją wpływy do miejskiej kasy, ludzie tracą pracę, lub zarabiają mniej.
- Istotną barierą z punktu widzenia przedsiębiorczości mieszkańców są ograniczenia w przepływie kapitału ludzkiego, który mógłby wypełnić lukę na rynku pracy, czy ograniczony dostęp do finansowania zewnętrznego. Z drugiej strony wyzwaniem dla miast stają się rosnące oczekiwania mieszkańców dotyczące jakości życia oraz poprawy skomunikowania miasta z otoczeniem, jak również rozwój infrastruktury komunikacyjnej i mieszkaniowej – dodają autorzy raportu.
Miasto przyjazne
Co zatem zrobić, żeby przyciągnąć ludzi? Musi im się w mieście mieszkać dobrze. Muszą mieć korzystne warunki życia w mieście. - Miasta szczęśliwe to miasta kompaktowe, miasta stworzone dla ludzi, miasta o dobrze zagospodarowanej przestrzeni publicznej, pozwalające realizować plany zawodowe, rozwijać się i spędzać czas wolny w ciekawy sposób. Takie ośrodki przyciągają mieszkańców, którzy będą się z nimi identyfikować. Ważną rolę odgrywają również silne więzi międzyludzkie – czytamy.
A to można osiągnąć tworząc społeczeństwo obywatelskie skupiające się na realizacji danego projektu. Ludzie muszą chcieć rozwijać swoje miasto w określonym kierunku.
- Mieszkańcy zechcą rozwijać się w miejscu swojego zamieszkania, jeżeli będą mieli stworzony dobry klimat do prowadzenia biznesu, jeżeli z ich punktu widzenia miasto będzie pod tym względem atrakcyjne, o stabilnym i przejrzystym prawie lokalnym, będzie rozwinięte technologicznie, dostępne transportowo, będzie przyciągało zarówno mieszkańców, jak i turystów. Dlatego tak istotne jest sprostanie rosnącym oczekiwaniom mieszkańców dotyczących jakości życia w mieście – czytamy.
Stawiamy na swoich
Stawianie na lokalny biznes to też jednak zagrożenie. A chodzi o Covid-19 i o stale pogarszające się warunki prowadzenia działalności gospodarczej. Małe i średnie firmy mogą zostać najbardziej dotknięte skutkami lockdownu, a odrabianie strat może być długie i kosztowne.
Pandemia nie sprzyja też angażowaniu ludzi w akacje obywatelskie. Nie chodzi tylko o obostrzenia, ale o kondycję psychologiczną ludzi. - O ile w pierwszej fazie epidemii relacje między ludźmi cechowały takie zjawiska jak wzajemna pomoc, poszukiwanie nowych sposobów komunikowania się itp., to przy drugiej fali pandemii widać negatywne skutki życia w poczuciu niepewności i świadomości ponoszonych strat. Rodzi to napięcia społeczne, które mogą osłabiać kapitał społeczny i więzi między ludźmi oraz między ludźmi i otoczeniem lokalnym – taka jest ocena sytuacji z raporcie.
Lokomotywy
Jest jeszcze scenariusz zakładający, że mniejsze ośrodki do zwycięstwa poprowadzą większe, będące lokomotywami. W Lubelskiej takim liderem jest oczywiście Lublin. I ten scenariusz mocno przekonuje samorządowców. Tyle, że wymaga on wiele pracy nie tylko ze strony średniaków, ale też samych lokomotyw. - „Pędząca lokomotywa” mogą wpłynąć: pozyskanie środków unijnych na rozwój infrastruktury miasta, dostępność transportowa miasta oraz zainteresowanie miastem ze strony inwestorów zewnętrznych. Na brak powodzenia w realizacji tego scenariusza wpłynąć mogą przede wszystkim następujące bariery: brak środków na inwestycje lokalne, słabe skomunikowanie miasta z otoczeniem oraz ograniczony dostęp do finansowania zewnętrznego – czytamy.