Czy bogata Bogdanka będzie musiała wziąć na garnuszek biedną jak mysz kościelna elektrociepłownię Kozienice? – Minister chce ożywić ekonomicznego trupa kosztem dochodowej kopalni – podnieśli alarm górnicy z Łęcznej. Grożą strajkiem.
– Wszyscy wiedzą, że chodzi o połączenie kopalni z elektrownią Kozienice. Chce się ratować firmę o podłej kondycji finansowej akcjami Bogdanki – mówi Bogusław Szmuc, przewodniczący ZZ „Górników” w kopalni.
Rozgoryczenie 3-tysięcznej załogi jest tym większe, że pomysł prezentowany przez ministra w połowie października nie zyskał jej akceptacji. Ale wbrew ich sprzeciwom plan połączenia Bogdanki (rocznie przychody 700 mln zł) z elektrownią Kozienice (1,5 mld) wciąż jest forsowany. Jeśli zyska poparcie rządu, w pierwszym kwartale przeprowadzone będzie połączenie, a w trzecim kwartale nowa firma trafi na parkiet. Załoga Bogdanki chce to powstrzymać. Na poniedziałek zapowiedziano w tej sprawie referendum w kopalni.
– Wykorzystamy wszystkie sposoby protestu, łącznie ze strajkiem – zapewnia Szmuc. – Nie warto być dobrym zakładem. Prywatyzuje się firmy, które wymagają kilkuletniej restrukturyzacji. A my jesteśmy uporządkowani, skarb państwa czerpie z nas zyski i przez tyle lat nie może nas sprywatyzować.
Lista obaw załogi jest długa: kopalnia zniknie z mapy Lubelszczyzny (bo podatki będzie płacić gdzie indziej), a jest jedną z najbogatszych firm. Straci autonomię i mocną pozycję na rynku. Stanie się zapleczem surowcowym dla Kozienic, które znajdą tu tani węgiel, ograniczą wydobycie do poziomu swojego zapotrzebowania, tj. ok. 4 mln ton rocznie. – To oznacza automatycznie wyrzucenie tysiąca ludzi na bruk. Upadną plany zwiększenia wydobycia do 9 mln rocznie – mówią związkowcy.
Kopalnia jest jednym z największych sponsorów w regionie. Wspomaga I-ligowych piłkarzy z Łęcznej, Teatr Muzyczny, Teatr im. Osterwy w Lublinie itp. Chce zaangażować w obronę zakładu posłów i wojewodę. Spotkanie z udziałem parlamentarzystów zwołano na poniedziałek.
– Nie można pozbawić skarbu państwa prawa decydowania o jego własności, ale też załodze prawa obrony własnych interesów – komentuje wojewoda lubelski Andrzej Kurowski. – Każde rozwiązanie musi być efektem konsensusu. Dla mnie najważniejsze jest, by zabieg prywatyzacji gwarantował zwiększenie produkcji i zatrudnienia. A to wymaga utrzymania dobrej pozycji kopalni na rynku, na którą ciężko zapracowała.